Mennica poznańska w czasach Jana II Kazimierza (1651-1662)

Nowe otwarcie

Uruchomienie mennicy poznańskiej w czasach Jana Kazimierza zbiegło się w czasie z wielką reformą monetarną, która przypadła na początek rządów ostatniego z Wazów. Mówiąc w największym skrócie, przez dwadzieścia kilka lat (od czasów Zygmunta Wazy) w Polsce nie bito monety drobnej. Na początku panowania Jana Kazimierza kraj zalany był obcą monetą podłej próby. Jednocześnie, stara dobra moneta polska była przechwytywana i masowo wywożona za granicę. Reforma w roku 1650 miała na celu ukrócenie tego procederu. Zakładano więc uruchomienie mennic koronnych, które biłyby drobną monetę polską wysokiej próby.

Dla przedsiębiorców menniczych i mincerzy otwierały się korzystne perspektywy.

Andrzej Tymf (1651-1659)[i]

Jednym z przedsiębiorców, który postanowił wykorzystać sprzyjające okoliczności był Andrzej Tymf z Rostocku – wardajn tamtejszej mennicy. Uruchomił znajomości w Polsce, a następnie przesłał podskarbiemu Bogusławowi Leszczyńskiemu ofertę swych usług menniczych. Spotkało się to z pozytywną reakcją. Podskarbi oddał A. Tymfowi w dzierżawę dwie mennice – wschowską i poznańską. Pierwsza z nich została uruchomiona jeszcze w roku 1650, druga – w roku następnym.

Andrzej Tymf należał do najbardziej ambitnych (zachłannych) przedsiębiorców menniczych XVII wieku. Mennice we Wschowie i w Poznaniu nie zaspokoiły jego aspiracji. W roku 1651, po śmierci mincmistrza Dawida Kocha podjął próbę przejęcia dzierżawy mennicy w Królewcu. Tego celu nie udało mu się osiągnąć.

Z kolei w roku 1655, po śmierci Karola Ferdynanda Wazy, król Polski Jan Kazimierz objął po zmarłym bracie księstwa opolskie i raciborskie. W Opolu postanowił uruchomić mennicę. Do tego celu zatrudnił dzierżawcę mennic wschowskiej i poznańskiej. Po uruchomieniu zakładu A. Tymf wrócił do Poznania, kierownictwo zaś mennicy opolskiej pozostawił swemu bratu Tomaszowi. Wkrótce zresztą ściągnął brata do Poznania. Jak pisał M. Gumowski: „nie ulega wątpliwości, że razem z bratem Andrzejem albo też niedługo potem na jego wezwanie przybył i Tomasz Tymf do Polski i znalazł zatrudnienie w mennicy poznańskiej pod kierunkiem swego brata”[ii].

W Poznaniu za rządów A. Tymfa bito następujące gatunki monet: denary, szelągi, półtoraki, trojaki, szóstaki, orty, talary, dukaty i dwudukaty. Na niektórych spośród wymienionych nominałów widniał napis: POS FAC (POSNAN FACIT), czyli – zrobione w Poznaniu.

Ort koronny Jan Kazimierz, Poznań 1653; zdjęcie: GNDM

Niezwykle interesujące były denary bite w latach 1652-1653. Wyemitowane w niewielkiej liczbie nie miały one znaczenia w obiegu pieniężnym. Dziś mają jednak duże znaczenie dla kolekcjonerów. Były to bowiem ostatnie denary w historii Polski. W Poznaniu zakończył więc swoją prawie siedemsetletnią historię nominał sięgający w swych początkach czasów Bolesława Chrobrego.

Denar koronny Jan Kazimierz, Poznań 1653; zdjęcie: GNDM

W roku 1659 nowym podskarbim wielkim koronnym został Jan Kazimierz Krasiński herbu Ślepowron. Andrzej Tymf szybko zaskarbił sobie jego łaski i jeszcze w tym samym roku wystarał się o stanowisko probierza generalnego koronnego (który to urząd sprawował do roku 1667). Został więc oficjalnym kontrolerem mennic koronnych. Stało to niejako w sprzeczności z dzierżawą mennicy poznańskiej, z której A. Tymf chwilowo zrezygnował. (Swego brata Tomasza osadził zaś w mennicy w Bydgoszczy).

Krzysztof Żegocki (1660-1662)[iii]

Mennica poznańska „leżała odłogiem” do 29 września 1660 roku. Od tego dnia – zgodnie z umową zawartą 27 lipca 1660 roku – rozpoczęła się trzyletnie dzierżawa mennicy przez Krzysztofa Żegockiego herbu Jastrzębiec – postaci o niezwykłym życiorysie. Dzierżawa mennicy poznańskiej była tylko jednym z bardzo wielu punktów w jego bogatym CV.

Był on gorącym patriotą. Walczył z kozakami Chmielnickiego, z Tatarami, ze Szwedami. Wsławił się zwłaszcza jako dowódca oddziałów partyzanckich walczących w czasie potopu na terenie Wielkopolski. Z kolei ruszył z odsieczą obleganemu klasztorowi na Jasnej Górze. Potem, u boku Stefana Czarnieckiego brał jeszcze udział w walkach na terenie Danii i Brandenburgii.

Po licznych przygodach wojennych Krzysztof Żegocki zajął się polityką. Kilkakrotnie był wybierany posłem na sejm. Sprawował urzędy: starosty babimojskiego i konińskiego, podkomorzego kaliskiego oraz wojewody inowrocławskiego. Został też wybrany marszałkiem Trybunału Koronnego w Piotrkowie. W roku 1661 został komisarzem do ustalenia granicy ze Śląskiem i z Pomorzem, zaś w roku 1662 – członkiem komisji do uregulowania długów wojska.

Pod koniec roku 1667 zmarła żona Żegockiego. Podkomorzy kaliski przyjął wówczas święcenia kapłańskie (w młodości studiował teologię na Akademii Krakowskiej) i już w roku 1669 objął stanowisko biskupa chełmskiego. Cztery lata później, tuż przed śmiercią, otrzymał nominację na biskupa kujawskiego.

Na sprawach menniczych Żegocki oczywiście się nie znał. Do prowadzenia mennicy potrzebował więc fachowca, który przejąłby faktyczne kierownictwo. Wybór padł na Mikołaja Gilli, który od roku 1660 z ramienia Krzysztofa Żegockiego zarządzał mennicą poznańską.

***

Przeglądając książkę J. Dutkowskiego „Talary Jana Kazimierza” natknąłem się na takie oto zdanie: „W 1661 roku Tomasz Tymf (brat Andrzeja Tymfa D. M.) obejmując mennicę w Poznaniu wystąpił z emisją portugałów”[iv]. Skąd wzięła się ta dziwna informacja jakoby Tomasz Tymf kierował mennicą poznańską w roku 1661? Nie ma ona potwierdzenia w źródłach.

Jak można wyczytać w zbiorze dokumentów zebranych przez W. Kostrzębskiego, podskarbi Jan Kazimierz Krasiński puścił w dzierżawę mennicę poznańską „od dawnego czasu odłogiem leżącą” Krzysztofowi Żegockiemu, nie zaś Tomaszowi Tymfowi[v]. Umowę podpisano 27 lipca 1660 roku. Z kolei Żegocki podnajął mennicę Mikołajowi Gilli „na lat trzy (…) za sumę 89 000 złp płatną w ratach czteromiesięcznych z dołu (…) pierwsza zaś rata czteromiesięczna ma się liczyć od Święta Trzech Króli (6 stycznia) bieżącego 1661 roku”[vi].

Mikołaj Gilli (1660-1662)[vii]

Mikołaj Gilli był człowiekiem wykształconym. Przybył do Poznania ze Śląska, gdzie kierował mennicą w Opolu. Jak pisał M. Gumowski: „był, zdaje się, Włochem z urodzenia, przytem człowiekiem wysoko wykształconym, gdyż nosił tytuł doktora, kwestia jednak jego doktoratu jest mocno niepewna, gdyż w jednych aktach tytułują go doktorem trzech fakultetów, w innych doktorem medycyny, a gdzieindziej znów doktorem praw. W każdym razie uchodził za uczonego”[viii].

Jak pisał M. Gumowski, mennica poznańska została puszczona w ruch przez Mikołaja Gilli już jesienią 1660 roku[ix]. Znanych jest kilka nazwisk mincerzy pracujących pod jego kierownictwem: wardajna Franciszka Rajmunda Honneckera, mincerzy – Jana Hauslera, Henryka Smitha i Andrzeja Waidli, a także imię dozorcy – Daniela. Pierwsze monety jakie opuściły mennicę jeszcze w roku 1660 to dukaty z inicjałami Mikołaja Gilliego – „NG”. W roku 1661 emisje poznańskie ograniczyły się do:  dwudukatówek (dwa typy), szóstaków (obydwa te nominały – podobnie jak dukaty z roku 1660 – były oznaczone inicjałami „NG”) oraz półtoraków. W roku 1662 w Poznaniu również bito jedynie dwudukaty, szóstaki i półtoraki.

Szóstak koronny Jan Kazimierz, Poznań 1661

Szóstaki i półtoraki nie budziły zastrzeżeń. Natomiast dwudukatówki znacząco różniły się od produktów innych mennic koronnych:

  • Portret królewski przedstawiał Jana Kazimierza w wieńcu laurowym, a nie w koronie
  • Zamiast herbów Polski i Litwy został umieszczony jedynie polski orzeł.
  • Zamiast tradycyjnego napisu: MONETA AUREA REGNI POLONIAE, Mikołaj Gilli umieścił sentencje: ARCUS FORTIUM CONTRITUS EST (pierwszy typ dwudukatówek) i NON EST FORTIS SICUL DEUS NOSTER (drugi typ)

Ważniejszy jednak od różnic ikonograficznych i napisów był fakt, że dwudukatówki Mikołaja Gillego nie trzymały standardów wagowych i stopy przewidywanej przez ordynację. Zamiast 23 karatów 2 granów miały zaledwie 22 karaty 6 granów. Przekładało się to na wartość monety niższą o 12 groszy od prawidłowej.

W tej sytuacji musiał zareagować podskarbi wielki korony Jan Kazimierz Krasiński. Nakazał Andrzejowi Tymfowi pełniącemu urząd probierza generalnego koronnego dokładne zbadanie sprawy, zaś do Mikołaja Gillego wystosował ostry w tonie list, w którym nakazał zamknięcie mennicy poznańskiej. Andrzej Tymf przyjechał do Poznania 1 sierpnia 1661 roku w celu dokonania inspekcji. Mennicę zastał jednak zamkniętą. Gilli przezornie ukrył się na czas wizyty probierza generalnego, a swoim pracownikom Honneckerowi oraz dozorcy Danielowi zakazał wpuszczać kogokolwiek do zakładu. W tej sytuacji Andrzej Tymf wniósł skargę do sądu królewskiego oraz powiadomił o wszystkim podskarbiego.

Mikołaj Gilli jakby nic sobie z tego nie robił. Korzystając z protekcji Krzysztofa Żegockiego dalej bił monety w mennicy poznańskiej (teraz jednak na dwudukatówkach umieszczano tradycyjny napis MONETA AUREA REGNI POLONIAE oraz herby Polski i Litwy).

Półtorak koronny Jan Kazimierz, Poznań 1662

W końcu jednak okazało się, że parasol ochronny roztaczany przez Żegockiego jest niewystarczający. 17 maja 1662 roku do mennicy poznańskiej przybył dzierżawca Krzysztof Żegocki, probierz generalny Andrzej Tymf, burmistrz Poznania, niektórzy radni miejscy oraz mincerze poznańscy. Dokonano inwentaryzacji mennicy, a następnie jej oficjalnego zamknięcia.

Mikołaj Gilli próbował jeszcze ratować swoją karierę w Polsce i – na podstawie pierwotnego kontraktu z Żegockim – otworzyć mennicę we Wschowie. Wykradł narzędzia z mennicy poznańskiej i próbował zainstalować się we Wschowie. Skutkiem jego działań był jednak tylko kolejny pozew sądowy. Gilli uciekł więc z Polski i zaczął szukać pracy na Śląsku.

***

Kiedy analizuje się produkcję menniczą z czasów Mikołaja Gillego zwraca uwagę tajemnicza rozetka występującą na szóstakach – pomiędzy herbami, poniżej kropki centrującej. Zdaniem P. L. Czarneckiego jest to najprawdopodobniej znak mincerski[x].

Znak mincerski (?) na szóstaku koronnym Jana Kazimierza, Poznań 1661

***

Andrzej Tymf (od 1 kwietnia do 30 czerwca 1662 roku)

W dokumencie z 31 marca 1662 roku wystawionym przez podskarbiego Jana Kazimierza Krasińskiego można przeczytać: „Ponieważ JMP. Żegocki po upływie półtora roku t. j. dnia 29 marca 1662 r. dobrowolnie ustąpił z pomienionej dzierżawy, zapłaciwszy przynależne dzierżawne za czas półtora roku 15 000 złp, upatrując większe dobro skarbu Rzpltej, gdy wszystkie mennice partykularne w jedną uniwersalną includowane będą, z tych powodów JM Pana Żegockiego z dalszej dzierżawy zwalniam”[xi].

Czy jednak aby na pewno rezygnacja Żegockiego z dzierżawy mennicy byłą dobrowolna? Zdaniem L. P. Czarneckiego została ona raczej wymuszona przez wpływowego Andrzeja Tymfa znanego z „wybujałych ambicji i bezkompromisowości w dążeniu do ich realizacji”[xii].

Po ustąpieniu Żegockiego, na kolejne trzy miesiące mennicę poznańską przejął Andrzej Tymf. („Nadal taż mennica puszczoną została w arendę szlachetnemu Andrzejowi Tymph na ćwierć roku licząc od 1 kwietnia do ostatniego dnia czerwca 1662 roku za sumę 2500 złp”[xiii]). Znaczyłoby to iż mennica poznańska nie zakończyła swojego żywota w marcu, lecz emitowała monety przez kolejny kwartał – do końca czerwca 1662 roku. (W przeciwnym razie dzierżawa A. Tymfa, który musiał wyłożyć 2500 złotych, nie miałaby sensu). Problem polega na tym, że w zasadzie nie jesteśmy w stanie wyodrębnić monet poznańskich bitych pod kierownictwem A. Tymfa.

Dwie śmiałe hipotezy w tym temacie wysunął L. P. Czarnecki[xiv]. Pierwsza z nich zakłada iż A. Tymf nakazał M. Gillemu kontynuowanie produkcji menniczej z wykorzystaniem istniejących (pozostających dotąd w użyciu) stempli menniczych. Przy takim założeniu, produkcja mennicza z pierwszego kwartału 1662 roku (dzierżawa Żegockiego) i z drugiego kwartału tego roku (dzierżawa Tymfa) byłyby nie do odróżnienia. W tym miejscu chciałbym jedynie zasygnalizować, że hipoteza ta stoi w sprzeczności z informacjami podanymi przez M. Gumowskiego na temat ucieczki M. Gillego  na Śląsk po złożeniu przeciw niemu pozwu sądowego (po tym jak wykradł narzędzia z mennicy poznańskiej)[xv].

Druga hipoteza L. P. Czarneckiego stara się umiejscowić produkcję poznańską A. Tymfa z drugiego kwartału 1662 roku wśród emisji bydgoskich.

***

Po zakończeniu dzierżawy Andrzeja Tymfa mennica poznańska została ostatecznie zamknięta.

__________________________________________

[i] Na temat bogatego życiorysu A. Tymfa zob. M. Gumowski: Przedsiębiorcy menniczni w Poznaniu, „Kronika miasta Poznania” 1927, nr 3

[ii] M. Gumowski: Przedsiębiorcy menniczni w Poznaniu, „Kronika miasta Poznania” 1928, nr 1

[iii] Ibidem

[iv] J. Dutkowski: Talary Jana Kazimierza, Gdańsk 2012, s. 90

[v] W. Kostrzębski: Niektóre wiadomości o mennicach koronnych za Jana Kazimierza, „Wiadomości Numizmatyczno-Archeologiczne” 1898, nr 2, 3

[vi] Ibidem

[vii] M. Gumowski: Przedsiębiorcy menniczni w Poznaniu, „Kronika miasta Poznania” 1928, nr 1

[viii] Ibidem

[ix] Ibidem

[x] P. L. Czarnecki: Szóstaki kazimierzowskie II dekady panowania – krótka wycieczka po mennicach koronnych, „Gdańskie Zeszyty Numizmatyczne” 2009, nr 82

[xi] W. Kostrzębski: op. cit.

[xii] P. L. Czarnecki: op. cit.

[xiii] W. Kostrzębski: op. cit.

[xiv] P. L. Czarnecki: Szóstaki kazimierzowskie II dekady panowania – krótka wycieczka po mennicach koronnych, „Gdańskie Zeszyty Numizmatyczne” 2010, nr 85

[xv] M. Gumowski: Przedsiębiorcy menniczni w Poznaniu, „Kronika miasta Poznania” 1928, nr 1

 

2 przemyślenia nt. „Mennica poznańska w czasach Jana II Kazimierza (1651-1662)

  1. Ta rozetka na szóstaku poznańskim 1661 to ten sam znak co na boratynkach ujazdowskich koronnych z lat 1660-1661. Śledziłem losy Tymfa i jego ekipy od czasu zainstalowania się w Polsce i Opolu. Same monety szelężne noszą wyraźne ślady ręki, którychś z mincerzy tymfowych z Poznania (widać to po herbach, cyfrach i literach). Stąd też dwa wyraźnie różne style w boratynkach ujazdowskich z roku 1660. Dalszą karierę Gilliego w Brandenburgii też prześledziłem i musiał on mieć kogoś ze sobą, kto również na początku działał w Ujazdowie. Koneksje w mennicach i między ekipą Tymfa i Boratiniego oraz ich niechęć późniejsza wobec siebie po Komisji Lwowskiej 1663 i kontraktach na złotówki też tłumaczy dlaczego na monetach Boratiniego tego gmerka cechowego mincerzy niemieckich (znaku Róża) nie ma już kładzionego. Jest to temat bardzo rozbudowany i zawiły, ale wielce ciekawy. Muszę w końcu przysiąść i złożywszy to w jednę kupę opisać, bo móżdżyłem nad tym jakiś rok temu i doszedłem już do pewnych wniosków.

Skomentuj dariusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *