(Wpis z nieistniejącej już strony Przemka Zięby).
Fresk z kościoła San Vitale w Rawennie ukazujący Justyniana I Wielkiego w otoczeniu urzędników dworskich i kościelnych – źródło Interenet
Miała być pogawędka wigilijna, wyszła sylwestrowa. Za bardzo się przejadłem w Wigilię, sił mi nie wystarczyło na pisanie. Dzisiejszy wpis poświęciłem słynnej w rozumieniu pejoratywnym – pandemii dżumy z VI wieku, która to pandemia rozlała się po całej Europie nie oszczędzając Cesarstwa Bizantyjskiego. Od imienia panującego w Konstantynopolu cesarza nazwana została ,,dżumą justyniańską”. No ale nie każda osoba zajmująca się numizmatyką orientuje się w chorobach zakaźnych. Zwłaszcza o charakterze epidemii globalnej czyli pandemii. Dżuma to taka bakteryjna choroba zakaźna przenoszona przez szereg zwierząt w tym szczury i pasożytujące na nich pchły. By rzec coś jeszcze, cechuje się bardzo wysoką zaraźliwością i śmiertelnością. Resztę proponuje doczytać w sieci czy książkach, bo zapędzać się w ten temat na tym blogu nie ma sensu. Literatura podaje, że w wyniku pandemii dżumy w basenie Morza śródziemnego zmarło nawet do 50-60%% ludności, powodując potężne zmiany o charakterze demograficznym, z masowymi migracjami z miejsc objętych epidemią.
Zasięg terytorialny Cesarstwa Bizantyjskiego za Justyniana I Wielkiego, źródło – Internet
Kronikarskie zapiski podają, że globalnie pochłonęła około 100 milionów (niektórzy rozpisują się nad 200 milionami) ofiar, z czego połowę w basenie Morza Śródziemnego. Jak było naprawdę? Czy Prokopiusz z Cezarei pisał prawdę o tym, że dziennie w samym Konstantynopolu umierało nawet 10 000 mieszkańców? Przyjrzyjmy się temu kronikarskiemu zapisowi na podstawie funkcjonowania mennicy konstantynopolskiej, oraz podstawowymi działaniami matematycznymi, czyli zabawą w mnożenie i odejmowanie, na poziomie szkoły powszechnej szczebla podstawowego.
Do rozważań na ten temat skłoniło mnie moje zainteresowanie mennictwem bizantyjskim, jako specyficzną gałęzią numizmatyki średniowiecznej. Wiadomo, jako amator zacząłem zbiory ( i w zasadzie poziom tych zbiorów aż tak się nie podniósł) od monet dużych i ładnych, czyli od mennictwa w brązie. Justynian I Wielki, jako wybitny przedstawiciel cesarstwa oczywiście znalazł się jako jeden z pierwszych na celowniku. Jego follisy to przykład pięknej dużej monety, która zaczęła się rozwijać po reformie monetarnej Anastazjusza. A przy okazji przyzwoicie datowane. Począwszy od roku 538/9 do przełomu VII/VIII wieku na monetach bizantyjskich (sporej części zwłaszcza dużych monet) umieszczano daty oznaczające rok panowania danego władcy. W tym okresie datowanie było w miarę poprawne, później niestety nie. Oprócz stosowania opisowego związanego z data samodzielnego (lub jako współwładcy, co się czasami zdarzało) panowania, wprowadzono datowanie w oparciu o system indykcji. Ale tym nie będziemy się w tej chwili zajmować. W każdym razie uwzględniając dosyć precyzyjne datowanie monet, możemy skupić się wreszcie na interesującym nas okresie, czyli okresie opisywanej epidemii. Pierwszy follis zakupiony przeze mnie pobudził mnie do zakupu właściwej literatury. Taką literaturą minimum dla każdego miłośnika bizantyjskiego mennictwa jest dzieło Davida Sear’sa ,,Byzantine coins and their values”. Książka dostępna na rynku antykwarycznym i portalach aukcyjnych. W tym katalogu dosyć dokładnie poprzez analizę cen bitych w poszczególnych latach monetach wyciągnąć wnioski o tym, czy mennica wybijała tych monet mniej czy więcej. No oczywiście pozostają aukcje i analiza dostępności monet wybitych w tym okresie. Wydaje się, że w sytuacji depopulacji mieszkańców ginących w mękach, mennica nie funkcjonowała z pewnością tak jak na co dzień. Ba wydaje się, że wcale nie funkcjonowała. Co innego jednak wynika z analizy dat na numizmatach i to traktowanej z szerokim marginesem błędu. Do pandemii dżumy doszło w latach 541-542, czyli możemy przyjąć, że okres ten to około pół roku, no może 3-4 miesiące. Założyć musimy również, że datowanie na monetach nie oznacza roku w naszym rozumieniu od stycznia, tylko od momentu objęcia tronu. W przypadku Justyniana był to dzień 1 go kwietnia. Wyliczając w ten sposób na monetach poszukiwałem oznakowania roku panowania jako czternasty i piętnasty. Jak widzimy znalazłem ich sporo….Monety z tego okresu pochodzące zarówno z mennicy w Konstantynopolu, jak większych mennic takich jak Antiochia, Kyzikos, nie należą bynajmniej do rzadkich. Ba nawet występują dosyć często na rynku numizmatycznym.
Za Prokopiuszem z Cezarei udajemy się na wycieczkę w przeszłość i bierzemy udział w matematycznej wyliczance, polegającą na oszacowaniu w przybliżeniu ilu mieszkańców rozstało się z życiem w samym Konstantynopolu..
VI wiek naszej ery – stolica Imperium Bizantyjskiego Konstantynopol liczy w przybliżeniu około 600 000 mieszkańców, przyjmijmy nawet okrągły milion. Jeśli dżuma zbierałaby żniwo nawet tylko 5 000 mieszkańców dziennie (Prokopiusz podaje 10 000), to po pół roku trwania epidemii w Konstantynopolu nikt by już nie żył, nie mówiąc o pracownikach mennicy. A kto by ewentualnie przeżył to już dawno by uciekł z zapowietrzonego miasta. Jak wyobrazić sobie normalne funkcjonowanie mennicy gdy przeniesiemy obraz z poniższej ilustracji do rzeczywistości?
źródło Internet
Zakładając, że każda klęska żywiołowa na pierwszym miejscu dezorganizuje czynności bez których można się obejść, to wydaje mi się, że bicie monety nie należało do czynności takich jak walka z zarazą, zapewnienie pożywienia, wywóz zwłok, pilnowanie porządku etc. Jak w przypadku wojny. Mennica powinna zawiesić swoja działalność w trybie natychmiastowym. Chociażby ze względu na fakt, iż trzeba uwzględnić masowa ucieczkę ludności po wybuchu zarazy. A tutaj mennice funkcjonują bez specjalnych zastojów, moneta jest bita, ba nawet w dużej ilości. Brak jest (zgodnie z najnowszymi badaniami) typowych dla okresów epidemii ruchów demograficznych, przemieszczania ludności. Moneta jest wybijana i dystrybuowana. Ruchów ludności wcale nie widać, tak twierdza naukowcy, czyli życie w zadżumionej stolicy Bizancjum przebiega w miarę normalnie….
Jak więc było? Rozwiązań jest kilka, możliwe że epidemia nie miała tak wielkiego rozmiaru jaki podawano, wszakże mechanizmy spisu ludności nie działała w taki sposób jak dzisiaj. Możliwe, że epidemia pochłaniała nawet i wiele istnień ale trwała bardzo krótko. Możliwe, że nie była to dżuma…tylko inna choroba zakaźna. W chwili obecnej niektórzy z naukowców skłaniają się do wersji, że cała epidemia pochłonęła około 10% ludności, co dawało by i tak ogromny wymiar porównywany z epidemią grypy ,,hiszpanki” w XX wieku. A może wybuchła tylko w innym okresie? Zadawanie sobie takiego pytania chyba mija się z celem, podobnie jak pytania czy na ,,Titanicu” naprawdę do końca grała orkiestra, czy stary patefon. Epidemia zapisała się na kartach historii, ale mocnych dowodów na ten fakt trudno się doszukać.
Zresztą może i sam Prokopiusz obarczając odpowiedzialnością za jej wybuch cesarza Justyniana trochę ,,przekoloryzował”? W swojej ,,Historii sekretnej” nie szczędzi gorzkich słów pod adresem Justyniana, opisując zaś samą epidemię, skłania się do zrzucenia na niego odpowiedzialności za wszelkie zło jakich cesarstwo doznało za jego panowania. Trudno wyciągnąć wnioski w jakim stopniu kronikarskie opisy mają rzetelne fundamenty, a w jakich są bajdurzeniem, niemniej wielka epidemia prawdopodobnie miała bardzo lokalny wymiar, wcale nie dotknęła w wielkim stopniu aglomeracji miejskich, zaś jej charakter nie przypomina bardziej udokumentowanego wybuchu epidemii dżumy z XIV wieku. W każdym razie w XXI wieku dżuma nam nie grozi, w dobie antybiotyków jest ona co prawda groźna choroba ale dająca się praktycznie w pełni opanować. Wiele zapisów kronikarskich należy chyba traktować z przymrużeniem oka, może i tak jak potraktował ta epidemię Justynian, który ponoć ją osobiście przechorował, bez dostępu do antybiotyków, skomplikowanych terapii szpitalnych, nie wygląda by miała ona wielki wpływ na jego dalsze życie i rządy. W dobrym zdrowiu przeżywając jeszcze ponad 20 lat zmarł z innych przyczyn w Konstantynopolu. Jego monety cieszą kolekcjonerów na całym świecie, który o dżumie już nie pamięta, może dlatego, że tak naprawdę do końca nie wiadomo czy w ogóle była to dżuma, może niesprawiedliwie nazwana ,,dżumą Justyniana”, specyficznie promując jego imię wśród potomnych, bo chyba nie o taką promocję swojego imienia mu chodziło. Szczęśliwego Nowego Roku 2020 i wielu nowych nabytków, w tym i bizantyjskich follisów .