List Gabriela Maciejewskiego

Nie ze wszystkimi jego poglądami można się zgodzić, czasami jego teksty są irytujące, ale jednego nie można mu odmówić: niezależności myśli. W dzisiejszych czasach jest to wartość rzadka. Poniżej list otwarty Gabriela Maciejewskiego.

 

Szanowni Państwo
Większość z Państwa, adresatów tego listu, zna i czyta blogi coryllus.salon24.pl i osiejuk.salon24.pl. Ich autorami jesteśmy my – Gabriel Maciejewski i Krzysztof Osiejuk. Jak zapewne wszyscy zauważyli, blogi te są od dłuższego czasu niewidoczne, albowiem zostały ukryte z powodu rzekomego naruszenia regulaminu salonu24. Fakt ów uznaliśmy obydwaj zgodnie za akt kontroli treści, czyli cenzurę. Nie możemy i nie powinniśmy się na to godzić. Dlatego zdecydowaliśmy się wraz z Krzysztofem podjąć kroki prawne przeciwko właścicielom salonu. Nie zgadzamy się bowiem na to, by osoby szermujące hasłem wolności słowa, stosowały jednocześnie wobec tego słowa przemoc. Nie w warunkach, które dla wielu z nas są spełnieniem politycznych marzeń i świtem sprawiedliwości prawdziwej, od dawna wyczekiwanej. Nasze blogi zostały zaś, jak na ironię losu, ukryte w dniu zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło.
Do podjęcia stanowczych kroków skłania nas także fakt, że wszystkie dostępne statystyki dotyczące salonu24 wskazują jasno, że nasze blogi generują znaczną część ruchu czytelniczego na tym portalu. Mówiąc wprost – robimy wynik. Wynik ten jest lekceważony, do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Właścicielom bowiem nie zależy na tym, by promować autorów zdobywających popularność własnymi siłami, ale osoby cechujące się czymś innym zgoła. Jak wszyscy Państwo wiecie, w oparciu o nasze blogi powstało wydawnictwo. Jest to jedyne chyba w kraju wydawnictwo, które zrodziło się z prawdziwej polemicznej pasji i wyrosło na oczach czytelników. Jeśli pozostawimy rzecz bez odpowiedniej reakcji, spowoduje to, o czym jestem przekonany, postępującą degradację naszego przedsiębiorstwa. Do tego zaś dopuścić nie możemy i nie chcemy. Mamy dalekosiężne plany wydawnicze i zamierzamy kreować nowych autorów, prawdziwych autorów, którzy piszą z potrzeby serca, a nie z towarzyskiego przymusu. Postanowiliśmy więc, że prócz skierowania sprawy na drogę prawną musimy także stworzyć nowe forum porozumienia, gdzie będą się ścierały myśli, słowa i koncepcje, którym – o ile nie przybiorą znamion prowokacji – nikt nie będzie przeszkadzał. Pomysł, by stworzyć własne forum blogerskie, nie jest nowy. Wielu już tego próbowało i wielu się zawiodło. Ja, jak wszyscy Państwo wiecie, jestem optymistą. Mam poza tym całkowitą pewność, że proponowane przeze mnie treści, tematy i autorzy, których popieram, znajdą zawsze wdzięcznego odbiorcę. W oparciu o nowych, obecnych na naszych blogach autorów, w oparciu o ich pasję i zaangażowanie udało nam się stworzyć periodyk. „Szkoła nawigatorów” jest kwartalnikiem o charakterze politycznym, gdzie, prócz tekstów autorskich, publikujemy również fragmenty rzadkich źródeł. Pomysł, by kwartalnik miał swoją odsłonę internetową, która będzie jednocześnie platformą blogerską narzuca się sam, a jakby tego było mało – jest on także wymuszany przez okoliczności. Postanowiliśmy więc, że czas spróbować. Nie ma na co czekać, bo poczynania właścicieli innych platform blogerskich wobec autorów nie napawają nas optymizmem. Nie ma także żadnego powodu, by życie publicystyczne w sieci monitorowane było wyłącznie przez dziennikarzy różnych opcji politycznych. Mogą to równie sprawnie i dobrze czynić sami blogerzy. Nigdy nie prosiłem Państwa o żadne dobrowolne datki w związku z moimi projektami. I tym razem też tego nie zrobię. Ponieważ tak się składa, że idą święta, a my mamy kilka nowych, znakomicie wydanych produktów, mam tu na myśli nasze wydawnictwa ilustrowane czyli komiksy i memiksy, postanowiłem, że cały dochód z ich sprzedaży zostanie przeznaczony na budowę portalu „Szkoła nawigatorów”. Nie będzie to ani łatwe, ani szybkie, ale powinno się udać. Tym bardziej, że nasze wydawnictwa ilustrowane, podobnie jak sama „Szkoła nawigatorów”, to próba znalezienia nowego sposobu komunikacji za pomocą słowa i obrazu – przystępna, atrakcyjna, szczególnie dla ludzi inteligentnych, nie tylko młodych, ale także dojrzałych. Miejmy więc nadzieję, że tym samym będzie nowy portal dla blogerów.
Napiszę teraz kilka słów o samych produktach. Oto dwujęzyczny, polski i angielski, album „Święte królestwo”, w którym eksploatujemy niektóre wątki z II tomu „Baśni jak niedźwiedź”. Jest to opowieść o upadku średniowiecznego królestwa Węgier, co – w mojej ocenie – dokonało się za sprawą chwilowego sojuszu cesarza Karola V z rodziną Hohenzollern. Głównym bohaterem tego albumu jest złoto i złoty floren, moneta, której wizerunek pojawia się już na pierwszej stronie. „Święte królestwo” to jedyny chyba na rynku, tak bogato ilustrowany komiks, który próbuje wyjaśnić mechanizmy rządzące polityką, nie uciekając przy tym w prezentację płaskich emocji. Autor rysunków Tomasz Bereźnicki zadbał, by każda strona miała walor edukacyjny lub była dla czytelnika zagadką, raz łatwiejszą, raz trudniejszą do rozwiązania, swoistym politycznym i historycznym rebusem. Mnóstwo tu znanych twarzy, głównie współczesnych polityków, mnóstwo odniesień do kultury popularnej i wysokiej. Całość zaś zaopatrzona jest w długogrającą płytę z muzyką Tomasza Bereźnickiego, który jest także muzykiem.
Wydane po kolei, w ciągu pół roku albumy zatytułowane „Narodziny świata w 20 obrazach” i „Świat w ciemnościach”, to dwa fragmenty serii wydawniczej, która liczyć będzie aż pięć albumów. Nie nazywamy ich komiksami, choć składają się z obrazów i słów. Określamy je mianem memiksów, albowiem ich forma wizualna i polemicznych charakter całkowicie odróżniają ten produkt od standardowego komiksu. Cała seria opowiadać będzie o współczesnym świecie, jego narodzinach i burzliwych dziejach, ze szczególnym wskazaniem na te momenty, które w oficjalnej publicystyce nie były eksponowane. Ponieważ każda dobra opowieść obrazkowa musi mieć walor edukacyjny, posiadają go także nasze memiksy. Plansza po planszy, strona po stronie odkrywamy przed czytelnikiem te fragmenty historii, których nie widać na pierwszy rzut oka. Plan ten zamierzamy prowadzić aż do czasów nam współczesnych, tak, by najnowsza historia, także ta najbardziej dramatyczna, również miała swoją wizualną odsłonę.
Kiedy ktoś pyta mnie, dlaczego wydaję takie produkty, dlaczego nie poprzestanę na książkach, zawsze odpowiadam tak samo: wydaję komiksy i memiksy, bo nie mam budżetu na film. Na razie. To, mam nadzieję, wkrótce się zmieni. Na razie powinniśmy, o czym jestem przekonany, stworzyć dla siebie odpowiednie miejsce w sieci. Dlatego właśnie piszę do Państwa ten list.
Gabriel Maciejewski – coryllus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *