Kącik rzymsko-bizantyński. Naśladownictwo solida cesarza Zenona (474-491)

Zapraszam do lektury świetnego wpisu Mateusza Wojciechowskiego na temat tajemniczego naśladownictwa solida cesarza Zenona. Poniżej artykułu M. Wojciechowskiego umieściłem moje syntetyczne podsumowanie wiedzy na temat tej monety. A na końcu komentarz Łukasza Migniewicza dotyczący wyszczególnionej przeze mnie cechy (jednej z trzech) wyraźnie odróżniającej omawianą monetą od emisji oficjalnych.

Mateusz Wojciechowski:

Okres upadku Cesarstwa zachodniorzymskiego wraz z okresem wędrówek ludów to jeden z najbardziej fascynujących i nierozpoznanych działów w numizmatyce antycznej. Występuje tutaj podobna alegoria jak z mennictwem wczesnego polskiego średniowiecza – trzeba czasem trochę wyobraźni (choć nie aż tak dużej jak przy ikonografii brakteatowej), sporo „detektywistycznej” pracy popartej nierzadko jedynie domysłami, oraz cierpliwości aż ukażą się kolejne podobne stemple, dzięki czemu można zbadać ich połączenie.

Niestety, przy monetach typu naśladowniczego, bitych w zdecentralizowanych i barbarzyńskich mennicach trudno jest czasami jednoznacznie określić przynależność złotych solidów (bo o nich głównie mowa) do konkretnego plemiona lub mennicy. Najczęstszym problemem jest brak kontekstu archeologicznego, przez co jeśli monety nie zostały odnalezione in situ możemy posiłkować się jedynie porównaniem stylistycznym stempli, ewentualnie innymi danymi jak wagą czy próbą złota (choć akurat dla tego okresu nie jest to aż tak istotne).

Fot. Numision

Nie inaczej jest z tym oto solidem wybitym w imieniu cesarza Zenona (476-491 AD, RIC X 911/930 dla „prototypu”) Na pierwszy rzut oka nie widać jakoś szczególnie odmiennie stylistycznego stempla portretu, legenda jest na naprawdę wysokim poziomie i bez problemu mogłaby wyjść z oficjalnej mennicy w Konstantynopolu. To co jednak okazuje się być wyjątkowo szczególne i dość nietypowe, to krzyż przed legendą PERP oraz bardzo ciekawa postać Wiktorii, z inną fryzurą, oraz dodatkowo wydłużoną szatą – dość odmienną od klasycznych stempli Zenona i Anastazjusza z oficjalnych mennic.

Pozostaje więc pytanie gdzie i kto wybił tę emisję? Tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa i to co jest najbardziej fascynujące w kolekcjonowaniu monet tego okresu – próba w miarę prawdopodobnej atrybucji poprzez eliminowanie na podstawie stylistycznej znanych już z literatury i opracowań plemion oraz typów. Nie jest to więc na pewno wschodnia mennica jak już napisałem powyżej – pozostaje więc tylko zachód. Ale gdzie? Na pewno nie Italia, Odoaker odpada – jego monety (zwłaszcza portret) są kompletnie odmienne stylistycznie, oraz mają na końcu legendy rewersu inne znaki oficyny (zwykle gammę, choć znana jest też R), często występują tam też kropki na rewersie w legendzie. Nie mogą to być też Ostrogoci, gdyż jak wykazał Metlich, Teoderyk Wielki nie bił solidów w imieniu Zenona (a gdyby takowe wybijał to mógł to robić w zasadzie tylko przez chwilę po 489 roku i zwycięstwie nad Odoakerem w bitwie nad rzeką Isonso). Mógł też teoretycznie wybijać takie monety krótko w 493 roku po tym jak ostatecznie zabił go podczas wspólnej uczty, ale wtedy rządził już Anastazjusz – jest to więc mało prawdopodobne, mimo że zdarzały się regularnie takie sytuacje w przeszłości gdy barbarzyńskie plemiona biły solidy po śmierci cesarzy rzymskich w ich imieniu.

Skoro więc nie Italia (oraz Dalmacja, tutaj też w zasadzie w 100% jest taka pewność – Nepos nie mógł ich po prostu bić, byłoby to nielogiczne) to zostaje tylko zachód. Na pewno odpadają Swebowie , bo bili tylko w imieniu Honoriusza i Walentyniana III, do tego w zupełnie odmiennej, unikalnej stylistyce. Zostają więc w zasadzie Burgundowie, Frankowie i Wizygoci. Ci pierwsi bili tylko w imieniu Walentyniana III, oraz w imieniu Anastazjusza (za Gundobalda) więc jest to dość mało prawdopodobne (tym bardziej że owa moneta którą opisuje została znaleziona w skarbie z „Mare Nostrum” o czym jeszcze będzie poniżej). Frankowie w teorii mogliby bić te monety przez krótki moment po 490 roku, ale z tego okresu znane są tylko emisje Chlodwiga z portretem Anastazjusza, zresztą datowanie jest przesunięte na przynajmniej 497 rok, jak nie na początek VI wieku.

Pozostają więc tylko Wizygoci lub inna zdecentralizowana mennica wojskowa. To drugie odpada bo moneta jest zbyt dobrze wykonana stylistycznie. Prawdopodobnie będą to więc Wizygoci, zwłaszcza że:

A. Ten stempel jest znany ze skarbu „Mare Nostrum” odnalezionego w 1954 na Korsyce lub na południu dzisiejszej Francji (Roma Numismatics, aukcje od XXV do XXVII z lat 2022-2023). Niestety nie dowiemy się tego, gdyż opracowanie na temat tego depozytu raczej nie zostanie już opublikowane…Niedoszli autorzy – Vecchi i Beale, zostali skazani w związku ze słynną aferą powiązaną z fałszowaniem proweniencji do aureusa EID MAR Brutusa 2 lata temu.

B. Wizygoci operowali w tamtym okresie w trzech mennicach na południu Galii (do 507 roku) – Tuluzie , Narbonne i Arelate. Najbardziej prawdopodobną mennicą wydaje się wiec być Narbonne lub Arelate, gdyż były najbardziej wysuniętymi na południe i znajdują się w najbliższej odległości geograficznej od miejsca znalezienia owego skarbu, skąd zanotowano identyczne stemple.

***

Dariusz Marzęta:

  • Wizygockie naśladownictwo solida cesarza Zenona (474-491) z przełomu V i VI w.
  • Moneta prawdopodobnie pochodzi ze skarbu „Mare Nostrum” znalezionego na południu Francji w 1954 r.
  • Skarb ten był opracowywany przez trzech autorów – I. Vecchi, R. Beale, S. Parkin: The Mare Nostrum Hoard. Praca nie została jednak ukończona.
  • Monety z tego skarbu były sprzedawane na aukcjach Roma Numismatics: e-aukcja 105 (19 stycznia 2023 – 22 monety) oraz aukcja XXVII (22-23 marca 2023 – 35 monet).
  • Widoczny powyżej egzemplarz został wybity tym samym stemplem awersu co moneta z XXVII aukcji Roma Numismatics (lot 815), co świadczyłoby o pochodzeniu obydwu monet z tej samej mennicy
  • Cechy charakterystyczne tego typu: 1). na awersie krzyżyk nad hełmem cesarza (w napisie otokowym przed PERP), 2). motyw jeźdźca tratującego leżącego wroga (na tarczy) – zdecydowanie bardziej dosłowny niż umieszczony na oficjalnych emisjach uproszczony rysunek, 3). na rewersie rysunek Wiktorii z wcięciami między skrzydłem a szatą

 

  • Prawdopodobne mennice: Arleate (dziś Arles) lub Narbonne (dziś Narbona) – ośrodki znajdujące się w tym okresie pod kontrolą Wizygotów
  • Waga monety: 4,41 g
  • Poniżej linki do wspomnianych aukcji Roma Numismatics:

https://www.numisbids.com/n.php?p=sale&sid=6388&cid=200248

https://www.numisbids.com/sale/6577/category/205951

***

Łukasz Migniewicz:

To bardzo trafna obserwacja – motyw jeźdźca tratującego jeńca na tarczy rzeczywiście wyróżnia część galijskich (terytorialnie) imitacji solidów z końca V i początku VI wieku. W odróżnieniu od oficjalnych monet cesarzy wschodniorzymskich, lokalne emisje z południowej Galii, szczególnie z Arles, wykorzystują ten schemat w sposób o wiele bardziej ekspresyjny i mniej formalny. To nie tylko kwestia stylu, ale też lokalnej reinterpretacji propagandy zwycięstwa. Krzyż nad hełmem cesarza, zredukowana Wiktoria na rewersie czy właśnie ta scena dominacji jeźdźca nad wrogiem to znaki, że mamy do czynienia nie z mechaniczną kopią, ale z celowym, symbolicznie przekształconym wzorcem. Sylviane Estiot pisała o tym szczegółowo w artykule z 1995 roku w Revue Numismatique, pokazując, że wiele z tych elementów pojawia się w emisjach Arles już po upadku cesarstwa, kiedy miasto znajdowało się pod kontrolą Wizygotów. I chociaż na tych monetach nadal widnieje imię cesarza z Konstantynopola, to tak naprawdę są to monety postrzymskie – utrzymujące formę, ale w zupełnie innym kontekście politycznym.

Właśnie ta granica między kontynuacją a przetworzeniem czyni późnorzymskie mennictwo w Galii tak ciekawym. W końcu V i na początku VI wieku południowa Galia, zwłaszcza Arles, Marsylia i Vienne, była przestrzenią przejściową, w której dawny imperialny aparat nie tyle upadł, co został przekształcony. Arles jako siedziba dawnej mennicy cesarskiej funkcjonowało jeszcze długo po 476 roku. Jeszcze dla Gliceriusza, Neposa, potem dla Zenona, a później już w formie imitacji solidów Anastazjusza. Artykuł Estiot z 2002 roku w Revue Numismatique bardzo dobrze pokazuje, jak emisje z Arles, choć formalnie wciąż noszące imiona cesarzy z Konstantynopola, stopniowo traciły stylistyczną precyzję charakterystyczną dla oficjalnego mennictwa. Jednocześnie nie traciły swojego znaczenia politycznego. Nadal pełniły rolę żołdu i narzędzia legitymizacji władzy, ale w nowej rzeczywistości, już poza strukturami imperium, w przestrzeni rządzonej przez lokalnych wodzów i królów, takich jak Wizygoci. Estiot pokazuje, że to nie była bezładna kontynuacja, lecz świadome utrzymywanie rzymskiej formy przy zmianie jej treści – znak przejścia od cesarskiego uniwersalizmu do lokalnych porządków o imperialnym rodowodzie.

Marsylia, choć nie była oficjalną mennicą cesarską, mogła pełnić funkcję lokalnego warsztatu, co sugerują nie tylko typy monet, ale i znaleziska. Pierre Bastien pisał już w latach 60., że brązy z końca V wieku trudno przypisać wyłącznie oficjalnym warsztatom, a ich forma i stopień uproszczenia sugerują produkcję na potrzeby lokalne. Estiot potwierdza to we wspomnianym artykule z 1995 roku, wymieniając Marsylię jako jedno z najbardziej prawdopodobnych miejsc takich emisji. Vienne, choć aktywna wcześniej, mogła działać jeszcze epizodycznie. Jean Lafaurie w zbiorze Histoire monétaire de l’Occident sygnalizował, że pewne typy brązów można z ostrożnością przypisać temu regionowi, a Philip Grierson w książce Byzantine Coins wskazywał na istnienie regionalnych ośrodków imitacyjnych (w oryginale szkół), które zachowywały pozory formalnej struktury, ale działały już w logice prowincjonalnej niezależności.

I tu właśnie wraca ten motyw jeźdźca. On nie tylko pokazuje, że rzymska ikonografia była żywa. Pokazuje też, że nadal funkcjonowała jako język siły – używany przez nowych władców, czasem wizygockich, czasem jeszcze rzymskich z tytularnym mandatem. Te drobne, ale znaczące różnice stylistyczne, jak to że jeniec pojawia się na tarczy, a nie leży luzem pod końskimi nogami, mówią więcej o lokalnej tożsamości i aspiracjach niż całe legendy monetarne. Bo nawet jeżeli forma była rzymska, to znaczenie już nie do końca.

Polecam sięgnąć głębiej, warto przeczytać artykuły Sylviane Estiot z lat 1995 i 2002, ale także książkę Pierre’a Bastiena o mennictwie brązowym w końcu istnienia imperium, klasyczne ujęcie Philipa Griersona w Byzantine Coins, rozdział Jeana Lafaurie w Histoire monétaire de l’Occident, katalog RIC X redagowany przez Kenta, a także bardzo przystępny i przekrojowy tom Jeana-Pierre’a Callu o cesarzu, monecie i świecie późnego Rzymu.

U góry jeździec tratujący wroga – detal z solida wybitego w Konstantynopolu, u dołu analogiczny detal z solida Wizygotów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *