Dla miłośników monet Polski Królewskiej temat tego wpisu może wydać się zgrany i oklepany, ale jestem przekonany, że przynajmniej w jednej sprawie większość będzie zaskoczona. Prezentowany poniżej egzemplarz to jedna z moich ulubionych monet. Nie jest ani zbyt rzadka, ani szczególnie dobrze zachowana. Daleko jej do MS-ów. Jest to jednak moneta piękna, znakomicie zakomponowana, z doskonałym portretem Jana Kazimierza, z herbami, z inicjałami – z tym wszystkim, co w szelągach jest najbardziej pasjonujące. Jest to jedyny rocznik boratynek bitych w Oliwie.
Przyjrzyjmy się co widać na tej monecie. W przypadku boratynek znacznie ciekawsze są rewersy (więcej się tam dzieje), zacznijmy więc od rewersu. Centralne miejsce zajmuje oczywiście herb Litwy – Pogoń. Nad nim umieszczona jest mitra wielkoksiążęca, poniżej zaś dwa inne herby: Snopek i Wieniawa. Snopek to jak wiadomo herb panującej wówczas w Polsce i na Litwie od ponad siedemdziesięciu lat dynastii Wazów. Wieniawa (czarna głowa żubra ze złotym kołem w nozdrzach na złotym polu) to z kolei herb wileńskiego biskupa Jerzego Białłozora. Po śmierci podskarbiego litewskiego Wincentego Gosiewskiego, do czasu wyboru na urząd nowego podskarbiego (którym został Hieronim Kryszpin Kirszensztein), pełnił on funkcję administratora skarbu litewskiego.
O Wincentym Gosiewskim napiszemy coś więcej przy okazji jakiejś boratynki z herbem Korwin pod Pogonią. O Hieronimie Kirszenszteinie – przy okazji boratynek litewskich z lat 1664-66. Dziś parę słów o biskupie wileńskim.
Jerzy Białłozor to człowiek, który uczestniczył w największych wydarzeniach epoki. Był absolwentem Akademii Wileńskiej, potem sekretarzem króla Jana Kazimierza. W czasach potopu szwedzkiego 20 października 1655 podpisał ugodę w Kiejdanach. Przypomnijmy, że była to umowa zawarta przez hetmana wielkiego litewskiego Janusza Radziwiłła oraz jego kuzyna Bogusława Radziwiłła z przedstawicielem króla Szwecji. Ugoda kiejdańska zrywała jednostronnie związek Litwy z Polską i oddawała Wielkie Księstwo Litewskie pod władzę Szwecji. Jerzy Białłozor był wówczas kanonikiem wileńskim i ugodę podpisał w imieniu wileńskiego biskupa Jerzego Tyszkiewicza. Swój podpis złożyło wówczas wiele wybitnych osobistości, m.in. biskup żmudzki Piotr Parczewski, Wincenty Gosiewski (który oprócz funkcji podskarbiego litewskiego pełnił również urząd hetmana polnego litewskiego), czy choćby Władysław Siciński – postać może nie wybitna, ale bardzo znana. Jest on bowiem uważany za pierwszego posła, który zerwał sejm stosując procedurę „liberum veto”. (W rzeczywistości w roku 1652 nie zerwał sejmu tylko nie zezwolił na jego przedłużenie.)
Po potopie szwedzkim Jerzy Białłozor jako proboszcz kaplicy św. Kazimierza w katedrze wileńskiej, część skarbu kaplicy przeznaczył na pożyczkę na potrzeby odbudowy Rzeczypospolitej zniszczonej po wojnach ze Szwecją. Zyskał sobie tym przychylność monarchy. Przychylność na tyle istotną, że w roku 1659 został biskupem smoleńskim, zaś w roku 1661 – wileńskim. W roku 1662, po śmierci dotychczasowego podskarbiego został administratorem skarbu Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zmarł trzy lata później (1665).
Teraz awers monety. Portret Jana Kazimierza – uproszczony, schematyczny, a jednocześnie doskonale oddający charakterystyczne cechy fizyczne monarchy – jest jednym z bardziej udanych nie tylko w porównaniu z innymi produkcjami boratynkowymi. Jest lepszy niż na wielu szóstakach czy ortach.
Poniżej portretu króla umieszczone są inicjały „GFH”. Będzie to jak sądzę zaskoczenie dla wielu numizmatycznych wyjadaczy. Do niedawna wydawało mi się, że „GFH” to inicjały Jerzego (Georga) Fryderyka Horna. Jest to zresztą informacja błąkająca się w boratynkowej literaturze. Z takim tłumaczeniem inicjałów „GFH” zetknąłem się po raz pierwszy u T. Kałkowskiego („Tysiąc lat monety polskiej”) i szedłem za nim jak za panią matką. Ostatnio oświecił mnie jednak Cezary Wolski. Jest on z pewnością największym autorytetem w dziedzinie miedzianych szelągów Jana Kazimierza. Pracując od paru ładnych lat nad swoim Opus Magnum (katalogiem boratynek) dotarł do dokumentów źródłowych dotyczących dzierżawy i zarządzania mennicami boratynkowymi. Okazało się, że zarządca mennicy oliwskiej nie nazywał się Georg Fryderyk Horn. W dokumentach nigdzie nie występuje imię Fryderyk. Jest natomiast Georg Horn. A więc, jakkolwiek dziwnie by to wyglądało, w inicjałach „GFH” – „F” można interpretować jako „von”. Pełne imię i nazwisko zarządcy mennicy w Oliwie brzmiało Andrzej Jerzy von Horn (De Horn, fon Horn), choć posługiwał się on tylko drugim imieniem.
Dodajmy, że Jerzy von Horn był ponadto zarządcą mennic w Kownie i Malborku.
Opis monety:
Szeląg litewski Jan Kazimierz, Oliwa 1663
A: Uwieńczona głowa króla, pod nią litery: GFH (Jerzy von Horn – zarządca mennic w Kownie, Malborku i Oliwie). Napis w otoku: IOAN CAS REX (Jan Kazimierz król).
R: Herb Litwy – Pogoń, nad nim mitra wielkoksiążęca, poniżej Snopek, herb rodowy Wazów, pod Snopkiem – Wieniawa wileńskiego biskupa Jerzego Białłozora, administratora skarbu litewskiego (po śmierci podskarbiego Wincentego Gosiewskiego) w latach 1662-1663. Napis w otoku: SOL MAG DVC LIT 1663 (szeląg Wielkiego Księstwa Litewskiego 1663).
Moneta miedziana; średnica 16 mm; waga 1,20 g; mennica Oliwa
Jestem w posiadaniu podobnej monety, ale… litery na rewersie są inaczej ustawione względem Pogoni, np. w skrócie „MAG”, litera „G” jest tam, gdzie u Pana jest „A”. Reszta się zgadza: snopek, wieniawa, treść itd. Zakładam, iż mam monetę z czasów bp. Białłozora, ale może nie z Oliwy? może bitą gdzie indziej? Proszę o pomoc. Mogę przesłać na e-mail foto. Stan monety mocno zniszczony. SG
Szelągi ze Snopkiem i Wieniawą bito tylko w Oliwie i tylko w roku 1663. Istnieją jednak różne odmiany, w tym odmiany napisowe. Pod koniec tego roku pojawi się w sprzedaży katalog boratynek autorstwa Cezarego Wolskiego. Wyróżnił on ponad 100 (o ile pamiętam 108) odmian szelągów bitych w Oliwie. Wśród nich znajduje się zapewne i Pańska.
Bardzo dziękuję za informację. Pozdrawiam serdecznie.
Doskonały post, ogólnie się z Tobą zgadzam, chociaż w kilku aspektach bym się
kłóciła. Z pewnością ten blog zasługuje na uznanie.
Jestem pewna, że tu wrócę.