Przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, podczas konwencji PO w Kielcach pani premier Ewa Kopacz wyraziła obawę, że zwycięstwo PIS cofnie Polskę o 500 lat – do czasów Średniowiecza. Pierwsze primo, 500 lat temu nie było już średniowiecza. Na dobre zaczęła się nowożytność. Drugie primo, mimo iż w Polsce rządził od niemal dekady leniwy i raczej nieudolny Zygmunt Stary, wchodziliśmy właśnie w epokę złotego wieku. Charyzmatyczna pani premier nieświadomie zagrała pod PiS.
***
Skoro mowa o Zygmuncie Starym – początek XVI wieku to okres, w którym pojawiły się w Polsce zwiastuny renesansu. Jest to nurt w historii kultury, który nie przyjął się u nas zbyt dobrze. Nie spotkamy w Polsce zbyt wielu wybitnych renesansowych dzieł sztuki i zabytków architektury. Tym bardziej trzeba chuchać i dmuchać na te, które mamy. Nawet jeśli są to zabytki w stylu schyłkowego (niektórzy powiedzą zdegenerowanego) renesansu, czyli manieryzmu. W lubelskiej archikatedrze znajduje się przepiękna manierystyczna kaplica, która jako jedyna ocalała po wielkim pożarze Lublina w XVI stuleciu.
Dziś niewielki fragment książki „Skarby Lublina”, właśnie o Kaplicy Najświętszego Sakramentu.
„Jedna z dwóch kaplic kopułowych archikatedry to Kaplica Najświętszego Sakramentu. Została dobudowana w latach trzydziestych XVII wieku. Znajduje się w północno-wschodniej części kościoła. Można do niej przejść bezpośrednio z prezbiterium lub przechodząc z nawy obok cudownego obrazu „Matki Boskiej Płaczącej”. Jako jedyna przetrwała wielki pożar w 1572 roku. Dlatego też obecnie jako jedyna w barokowym kościele zachowała swój renesansowo-manierystyczny charakter.
Jest to najpiękniejsza kaplica w archikatedrze. Została wykonana z marmuru, stąd czasami jest nazywana kaplicą marmurową. Jest przykryta kopułą zwieńczoną latarnią. Ołtarz flankują subtelne kolumny. Po obydwu stronach kolumn znajdują się piękne osiemnastowieczne rzeźby. Jedna z nich przedstawia św. Floriana, druga św. Kazimierza – syna króla Kazimierza Jagiellończyka, patrona Litwy. W czterech niszach kaplicy zostały umieszczone posągi świętych: Jana Chrzciciela, Jana Ewangelisty, Piotra i Pawła.
Św. Florian żył w drugiej połowie III i na początku IV w. Służył w armii cesarza Dioklecjana. Za to, że ujął się za prześladowanymi legionistami wyznającymi chrześcijaństwo, został skazany na śmierć. Działo się to w roku 304. 880 lat później biskup Modeny na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego wysłał relikwie św. Floriana do Krakowa, gdzie z fundacji biskupa krakowskiego Gedki stanął kościół św. Floriana.
Lubelski św. Florian jest przedstawiony zgodnie z ogólnie przyjętym wzorcem ikonograficznym. Występuje w stroju oficera rzymskiego i z rokokową gracją prezentuje naczynie z wodą do gaszenia pożaru. Jest on bowiem patronem wszystkich zawodów związanych z ogniem: strażaków, hutników, kominiarzy, garncarzy, piekarzy.
Pierwotnie kaplica była nazywana Kaplicą Olelkowiczów-Słuckich. Jej fundatorką była bowiem Zofia z Mielnickich, wdowa po księciu Symeonie Olelkowiczu, a kaplica była początkowo pomyślana jako mauzoleum dla księcia. Wkrótce kaplica przyjęła jednak inną nazwę: św. Stanisława Kostki. Jest on patronem Polski, Warszawy, Lublina, Gniezna, Poznania, Lwowa. Jest też patronem studentów i jezuickich nowicjuszy. Wzywa się go przy gorączce, chorobach oczu, złamaniach kończyn i do umierających. Urodził się w roku 1550. Pochodził z rodziny szlacheckiej. W wieku 14 lat wyruszył z bratem i nauczycielem do Wiednia, aby odbyć naukę w jezuickim kolegium. Przeżył tam kilka wizji, po których zapragnął zostać przyjęty do jezuitów. Odmówiono mu tego ze względu na zbyt młody wiek. Uciekł więc z Wiednia i udał się najpierw do Augsburga, potem zaś do Rzymu. Dopiero tu, w 1567 roku został przyjęty do nowicjatu. Jednakże długotrwała podróż tak wyczerpała Stanisława, że zmarł 10 miesięcy później na malarię. W 1670 roku został beatyfikowany, a w roku 1726 kanonizowany.
Stanisławowi Kostce oddawano cześć w kaplicy lubelskiego kościoła jeszcze zanim został oficjalnie uznany za błogosławionego. W 1551 roku przed bitwą pod Beresteczkiem król Jan Kazimierz leżał krzyżem i modlił się przed jego obrazem o zwycięstwo nad wojskami kozacko-tatarskimi. Po zwycięstwie monarcha ufundował złotą sukienkę na obraz. Niestety ani sukienka, ani obraz nie dotrwały do naszych czasów. Dotrwały natomiast malowidła w kopule kaplicy przedstawiające św. Stanisława Kostkę. Są to najstarsze freski w archikatedrze.
Najważniejszym elementem wyposażenia kaplicy jest jednak Krzyż Trybunalski. Według tradycji został on ufundowany w 1570 roku przez Jana Zamoyskiego. W rzeczywistości jest jeszcze starszy. Jest to późnogotyckie dzieło pochodzące z końca XV stulecia. Krucyfiks pozostawał w Trybunale Koronnym do XVIII wieku. 9 maja 1727 roku woźny Hedrowicz zauważył coś niezwykłego i z krzykiem przerwał pracę trybunału: „Jezus na krzyżu łzy rzęsiste roni!”. Ks. Byszewski pobiegł do krucyfiksu i potwierdził obserwację woźnego: „Mości panowie, krucyfiks płacze!”. Wszyscy rzucili się aby na własne oczy obejrzeć cudowne zjawisko. Okazało się iż figura Chrystusa na krzyżu cała była sucha i zakurzona z wyjątkiem prawego oka oraz miejsc na ciele skropionych łzami. Krzyż owinięto w chusty, przeniesiono do kościoła św. Michała i odprawiono uroczystą Mszę świętą. Wkrótce ludzie zaczęli masowo garnąć się do cudownego wizerunku Chrystusa.
Krzyż Trybunalski znajdował się w kościele św. Michała do XIX wieku. Wtedy właśnie trafił do katedry. O jego historii informuje ozdobny napis w ołtarzu Kaplicy Najświętszego Sakramentu umieszczony nad krucyfiksem: TEN CUDOWNY KRZYŻ TRYBUNALSKI DO R. 1727 POZOSTAWAŁ W TRYBUNALE LUBELSKIM; PÓŹNIEJ DO R. 1832 W KOLEGIACIE ŚW. MICHAŁA; ODTĄD ZAŚ W TEJ KAPLICY. O JEZU, MIŁOSIERDZIA!”
Kaplica Najświętszego Sakramentu w archikatedrze św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie
Dariusz Marzęta: „Archikatedra lubelska”, 2011, akryl na płótnie, kolekcja prywatna