Z cyklu: „Szkoda żeby się zmarnowało” – wpis z nieistniejącej już strony Przemka Zięby.
***
Paradoks tytułu nasuwa konieczność wyjaśnienia tego oksymoronu. Ale to na końcu. Do napisania tego tekstu zmusił mnie nabytek tytułowego numizmatycznego bohatera, na jednej aukcji – aukcji szacownego sklepu numizmatycznego, mniejsza o nazwę i lokalizację, sklepu oczywiście.
Monety średniowieczne generalnie nie uchodzą za ,,łatwe” w zbieraniu, klasyfikowaniu, etc. Dodatkowo nie uchodzą za tanie. Ta druga cecha wybitnie odbija się na rynku potencjalnych numizmatyków mających ochotę na zajęcie się ta trudna gałęzią. Ja się zająłem, oczywiście nie traktuje tego tak bardzo profesjonalnie jak powinienem, tylko bardzo amatorsko, ot tak z prostej przyczyny – braku pieniędzy na konkretne zakupy. Kupuje głównie drobnicę, tanią, ale cechująca się mnogością odmian, wariantów, jak to w średniowieczu bywało, co rzemieślnik to nowy wariant, co garniec okowity wychylony przez niego, to nowa odmiana. Drobnica jest fajna, ale czasami nie wystarcza. Czasami nachodzi człowieka wielka chętka by mieć w kolekcji coś wybitnego, rzadkiego, chociaż jeden okaz numizmatyczny, o którym by można powiedzieć, że jest wyjątkowy no przynajmniej R4 według klasyfikacji 😉
Do takich numizmatów zalicza się i tytułowy brakteat, zwany wymiennie pokutnym bądź absolucyjnym. Przede wszystkim zaś drogim. W okresie moich zainteresowań tym brakteatem, jego cena zaczęła stopniowo spadać do przeciętnego poziomu 1800-2500 PLN oczywiście dla wariantu II ( o wariantach za chwilkę). Zdarzały się na aukcjach spadki cen do poziomu 1500 PLN tak średnio oczywiście. Pierwotne ceny były windowane powyżej 3000 PLN, no ale w momencie moich licytacji były już znacznie niższe. Pomimo spadku cen cały czas znajdował nabywców. Rynek numizmatyczny jest dosyć chłonny i elastyczny, wchłonie sporo. Podejmując decyzję, że ,,muszę go mieć” bez względu na reakcję żony (co jest szaleństwem znając bezmiar jej desperacji w takich sytuacjach), pomyślałem o innym szaleństwie, szaleństwie jakie ogarnia kolekcjonera, kompulsywnych zakupach i innych niemiłych przypadłościach kolekcjonerskich. Gwoli uzupełnienia.. Celowo pomijam opisy genezy wizerunku oraz teorii związanych z tymi wizerunkami. Są dostępne po kilku kliknięciach w klawiaturę. Sam epitet absolucyjny/protekcyjny stosowany jest wymiennie, w sumie nie wiem dlaczego, bo protekcja nie jest tożsama z absolucją (rozgrzeszeniem). Przymiotniki te wywodzą się z genezy rozważań, co oznacza postać klęczącego księcia, czy żałuje za grzechy, zwłaszcza bratobójstwa, czy jednak nie żałuje ale stara się o protekcję świętego. Spotykany swego czasu i czasami używany w opisach epitet ,,pokutny” również odnosi się do popełnionych niegodziwości. Chociaż gdyby spojrzeć w głąb historii to tych niegodziwości wyświadczanych rodzinie czasami najbliższej, wśród władców piastowskich było jednak sporo. Szczep piastowskich książąt a i koronowanych głów bardzo często używał argumentów najgorszego sortu do zapewnienia sobie komfortu panowania. Bolesław Krzywousty do aniołków nie należał w tej materii. Więc może jednak żałował za grzechy, czemu wyraz dał twórca wizerunku na brakteacie..
A tymczasem w tajemnicy przed drugą lepsza połową oczywiście, wziąłem udział w licytacji jednego z renomowanych sklepów numizmatycznych. Nie wiem czy ukradkowe licytacje w obawie przed złością żony to dobry sposób na spędzanie wolnego czasu, ale czasami nie ma innego wyjścia.
Dodam, że nie była to moja pierwsza licytacja brakteatu Krzywoustego, ponieważ pędzony pożądaniem jego posiadania, brałem udział w kilku takich zmaganiach. Jak zwykle z bez specjalnego powodzenia. Jak to zwykle bywa najbardziej soczystymi w licytacjach numizmatów (ale nie tylko) są ostatnie minuty i gdy już się wydaje, że wymarzony okaz jest nasz, ktoś nas przelicytowuje. Na marginesie tej pogaduszki, powiem, że bardzo irytujące jest obserwowanie gdy wygrywający licytant przebija cię o 50 groszy, triumfujący i bohaterski, chociaż anonimowy..
Tym razem było inaczej, zapewne ze względu na fakt, że od pewnego czasu brakteaty te zaczęły się pojawiać coraz częściej. A pojawiać się zaczęły zapewne na skutek wzmożonego ,,importu” z krajów ościennych. Wzmożony ruch turystyczny naszych sąsiadów zza wschodniej granicy prowadzi do bardzo interesującego ,,zalewu” dużej ilości numizmatów w tym sporego odsetka falsyfikatów. No ale jesteśmy przy licytacji. Ostanie kliknięcie i…wygrałem.. Przyznam się, że wygrane, zwłaszcza, gdy przebijam jakąś magiczną kwotę, która na początku ustaliłem jako graniczną ( a pierwotnie zakładałem, że tylko do kwoty …i koniec), mają na mnie trochę destrukcyjny wpływ i budzą niestety wyrzuty sumienia. A że takich zakupów jest naprawdę mało i są one sporadyczne po dopływie gotówki ( np. po wypłacie 13 pensji, jak było i w tym przypadku) czyli raz do roku, to wiele tych wyrzutów sumienia w sumie nie mam.
Po wygranej nie pozostało nic innego jak zapłacić i oczekiwać na przesyłkę. To oczekiwanie, czasami długie, jest bardzo ekscytujące, czasami gdy przesyłka wędruje za długo to przygnębiające. Bywa, że po rozpakowaniu bardzo rozczarowujące. Ale takich jak ten ostatni ,,stanów ducha” na szczęście bywa niewiele.
Po paru dniach przesyłka dotarła, nie rozczarowała, brakteat był naprawdę ładny, nie pomięty, pogięty, jak to się przy takich blaszkach zdarza, jak wygląda prezentuje awers (rewersu nie pokazuję bo i przy brakteacie to zbędne..)
Ładny i czytelny brakteat typu II. Tutaj muszę wyjaśnić, gdyby ktoś był mniej zorientowany, że w przypadku tej rzadkiej blaszki, wyróżnić możemy kilka typów.
Pokrótce:
Typ I – wyjątkowo rzadki, niezmiernie cenny numizmat, przedstawia tylko postać Św. Wojciecha, określany w stopniach rzadkości jako R7, ile jest znanych numizmatów tego typu? Trudno odpowiedzieć, pojawiają się na aukcjach, ale osiągają ceny rzędu 30.000-70.000 PLN czyli bardzo wysoką. Myślę, ze w sumie w zbiorach jest około kilkudziesięciu tego typu brakteatów, zapewne nie więcej jak 20-30, co upoważnia do swoistej ,,degradacji” do R6.
Typ I – Tylko postać Świętego Wojciecha
Fot. Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk
Typ II – Święty Wojciech oraz klęczący Bolesław
Odmiana – Wojciech na wprost
Fot. Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk
Typ II – Święty Wojciech oraz klęczący Bolesław
Odmiana – Wojciech z profilu
Fot. Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk
Typ II występuje w dwóch odmianach – ze Świętym Wojciechem z twarzą na wprost, zdecydowanie rzadszy i cenniejszy – ceny rzędu 5.000 do 10.000 PLN, pojawia się rzadko. A z postacią Wojciecha z profilu jest bohaterem tej paplaniny – tutaj ceny są różne, ale do tego wrócę na końcu, chociaż od razu powiem, że cechuje ich spora rozpiętość.
Wariantów opisowych legendy otokowej nie wymieniam, co rzemieślnik, to inaczej składał literki, błędów opisowych jest bardzo wiele i można się bez reszty poświęcić kolekcjonowaniu wyłącznie różnych wariantów opisowych, wariantów monet do kolekcjonowania nie zabraknie.
Kwestie stanu zachowania pomijam, bo jest zrozumiałe, że okazy w doskonałej kondycji będą znacznie droższe niż pospolite ,,wycieruchy” czy ,,giętasy”. Tych ostatnich jest sporo, bo moneta jest duża a zarazem bardzo cienka, łatwo ulegała odkształceniom i nawet groźnym zagięciom, co widać niekiedy na aukcjach.
Pominę bardzo szczegółowe opisy, powiem, że wymiary poszczególnych typów są zbliżone do siebie, wynoszą około 26-28 mm, natomiast waga – w dosyć dużej rozpiętości, w zależności od grubości blaszki, zapewne ręcznie klepanej, od 0,2 do nawet 0,7 grama. Z pewnością bywają i cięższe.
Wracamy do meritum, czyli skąd w tytule ten oksymoron… Wrócę do swoich przeżyć związanych z zakupem. Wiadomo, niepowtarzalność aukcji ma to do siebie, że zazwyczaj zwracamy uwagę to, czy nie przepłaciliśmy, ta kwestia obok naczelnej kwestii czy zakupiliśmy oryginał jest tematem przewodnim w internetowych peregrynacjach po zakupie. W oryginalność nie wątpiłem, natomiast w kwestię,, przepłacenia” już bardziej, zwłaszcza, gdy zacząłem analizować kolejne aukcje pokazujące się w sklepie numizmatycznym. Otóż dwa tygodnie po ,,moim” pokazał się następny.. Chyba nie tak ładny, ale i cena była trochę niższa. Nie byłoby to żadnym problemem, gdyby nie fakt, że kolejne aukcje naszego bohatera pojawiały się dalej, regularnie co dwa tygodnie i co gorsza dla mnie pojawiają się cały czas, już od ponad roku..Czasami opisane jako brakteat absolucyjny czasami protekcyjny, ale ciągle goszczą na aukcjach. Cały czas z opisem stopnia rzadkości R4. O stopniach rzadkości świetny wpis zamieścił Darek Marzęta na swoim blogu:
Więc na ten temat się nie wypowiem, bo według stopniowania klasycznego rzadkości monety według reguł opisanych przez Emeryka Hutten-Czapskiego w oparciu o zwykłe rachunki wyniknąć może, że moneta ta w typie II bliższa jest stopniowi R3 niż R4, a typ I oceniany na R7 bliższy jest stopniowi R6 … Więc to już mniejsza ,,frajda” dla kupujących, nabywanie ,,zdegradowanych” stopni rzadkości. Teraz kwestia ceny, całkiem ładne okazy wpadają w ręce kolekcjonerskie na aukcjach już poniżej 1000 PLN. Zdarzają się owszem egzemplarze niemalże mennicze za około 3000 PLN…Ceny wywoławcze kiedyś oscylowały w granicach 1500-1800 PLN, teraz spadły nawet do 600 PLN…Niskie ceny, czy raczej spadające ceny co prawda nie budzą emocji przy wysyceniu rynku, ale początkowo wywołały moją panikę, bo a nuż jednak nie zakupiłem oryginału? Pomimo, że renoma sklepu gasiła moje lęki, to jednak przeprowadziłem malutka kwerendę, uspakajająca jak się, okazało. Wszystkie brakteaty (z wyjątkiem powtórnie wystawianych, a jest ich trochę) różnią się od siebie a nie podejrzewam takiego zaangażowania u fałszerzy nawet bardzo wyrafinowanych, by nadawać pozory odmienności stosując różne techniki bicia, gięcia, etc. Tylko, że w beczce pysznego miodu, łyżką dziegciu jest świadomość, że moneta ta chociaż piękna kiedyś bardzo rzadka, stała się monetą dosyć pospolitą, zapewne zasilając wszystkie kolekcje osób nią zainteresowanych, może nawet w kilku egzemplarzach, i co najgorsza jest cały czas dostępna na aukcjach. O zgrozo niektóre okazy sprzedawane są w przedziale 500-800 PLN, co prawda w gorszej kondycji ale cały czas czytelne, nadające się do zasilenia zbioru. Ekskluzywna moneta stała się monetą ogólnie dostępną. Korzystając ze zwykłej prostej ekstrapolacji wynika, że jeśli nie nastąpi odcięcie jej dopływu na aukcje, to cena średnia spadnie, a magiczne R4 które w zasadzie jest już bardziej R3, zamieni się w 2-kę dodaną do literki R. Literki R jak rozgrzeszenie co jest jak wiemy synonimem absolucji, stosowanym w opisie naszego ,,bohatera”. Ja poczułem się również na swój sposób rozgrzeszony z jego zakupu, bo w sumie kupiłem monetę która po prostu mi się podobała, stając w szranki z klasyfikacjami rzadkości doszedłem do wniosku, że sensu one wielkiego nie mają. Większy sens niż protekcja zwana też ochroną dla cyferki mówiącej o rzadkości, jest rozgrzeszenie z zakupu udzielone przez żonę…;-)