Początek panowania Zygmunta Wazy zbiegł się w czasie z ponownym uruchomieniem mennicy miejskiej we Wschowie. Dnia 3 czerwca 1588 roku król potwierdził przywilej menniczy miasta z roku 1404. Rada Miasta oddała mennicę miejską w dzierżawę Teodorykowi Buschowi – mincerzowi i przedsiębiorcy pochodzącemu z Brunszwiku. Busch przeniósł się do Wschowy i zorganizował tam od podstaw nowoczesny zakład menniczy, w którym rozpoczęto systematyczną produkcję denarów. Kierował zakładem do swej śmierci w roku 1592. Warto nadmienić, że był on równocześnie dzierżawcą mennicy koronnej[1] w Poznaniu.
W roku 1595, trzy lata po śmierci Buscha, do króla Zygmunta III Wazy wpłynął donos niejakiego Franciszka Galla informujący o tym, że w latach 1588-1594 w miejskiej mennicy we Wschowie emitowano nielegalnie monety koronne (nie miejskie!). R. Kozłowski wysunął hipotezę, że proceder ten mógł mieć związek z kolejnymi falami epidemii, które nawiedzały Poznań w latach osiemdziesiątych XVI wieku[2]. Otóż Teodoryk Busch – człowiek doświadczony przez życie, któremu zmarła pierwsza żona i czworo dzieci – nie zamierzając ryzykować, przeniósł się do bezpieczniejszej oraz zdrowszej od Poznania Wschowy. Gdy w roku 1588 w Poznaniu po raz kolejny pojawiła się zaraza, Busch ściągnął do Wschowy współpracowników z mennicy koronnej w Poznaniu i kontynuował produkcję monet koronnych… w mennicy miejskiej. Miało to być rozwiązanie tymczasowe. Po ustaniu epidemii w Poznaniu (1588, 1589) produkcja monet państwowych wróciła do właściwej mennicy. Nie do końca jednak. Część monet koronnych wybijała nadal mennica miejska. Cały zysk z emisji koronnych wypracowany we Wschowie szedł więc w całości do kieszeni sprytnego przedsiębiorcy z Brunszwiku. O monetach bitych w okresie 1588-1594 pisał R. Kozłowski: „dzisiaj w zasadzie nie sposób jest odróżnić królewskie monety z poznańskiej mennicy od nielegalnych, pochodzących z denarowej mennicy we Wschowie z emisji w latach 1588 aż do pierwszej połowy 1594. Z tego też powodu monety te winny być nazywane poznańsko-wschowskimi”[3].
Po śmierci Buscha dzierżawę mennicy koronnej w Poznaniu oraz mennicy miejskiej we Wschowie przejął jego bliski współpracownik (i szwagier – brat drugiej żony Katarzyny), pochodzący z Goslaru Walentyn Jahns. Kontynuował on również nielegalny proceder emisji monet koronnych w mennicy miejskiej, który był skutecznie utrzymywany w tajemnicy przez kilka lat. Cała sprawa wyszła na jaw dopiero w roku 1595, na skutek donosu wspomnianego wyżej Franciszka Galla.
Nie zachowały się żadne dokumenty, które informowałyby o narodzinach legalnie działającej mennicy koronnej we Wschowie. Jak pisał S. Tymieniecki: „mennica wschowska była filią poznańskiej (…) była ona córką jej, ale córką nieprawą, w następstwie dopiero, w kilka lat po urodzeniu się, decreto principis, uprawnioną”[4]. Zdaniem R. Kozłowskiego, z przesłanek można wywnioskować, że w roku 1594 Walentyn Jahns wystarał się o legalizację mennicy, która zapewne zaczęła działać w drugiej połowie tego roku[5] – na razie jeszcze w tym samym budynku, co mennica miejska, w której bito denary.
Walentyn Jahns obok dzierżawy mennic koronnych w Poznaniu i we Wschowie oraz mennicy miejskiej we Wschowie wydzierżawił dodatkowo prywatną mennicę Stanisława Cikowskiego w Bydgoszczy (z prawem do bicia monet koronnych). Oczywiste jest, że osobiście nie był w stanie zarządzać wszystkimi zakładami Przekazał więc kierownictwo mennicy poznańskiej Janowi Dittmarowi, obydwu mennic wschowskich Andrzejowi Lauffertowi[6], sam zaś zajął się organizacją mennicy bydgoskiej.
***
W roku 1594 mennica koronna we Wschowie biła jedynie trojaki.
***
Tak więc w latach 1588-1594 w miejskiej (denarowej) mennicy we Wschowie bito nielegalnie monety koronne. Czy wśród tych emisji były również szelągi? Nie wiadomo. Być może część szelągów przypisywanych obecnie mennicy poznańskiej w rzeczywistości została wybita w mennicy wschowskiej. Nie jest to wykluczone. Obecnie nie jesteśmy w stanie odróżnić monet koronnych wybitych w Poznaniu od nielegalnych, pochodzących ze wschowskiej mennicy denarowej. Część emisji szelężnych faktycznie mogła pochodzić ze Wschowy, jednak oficjalnie od początku były one traktowane jako produkty poznańskie. Wydaje się, że tak też należy traktować je w opisach katalogowych.
Szeląg koronny Zygmunt III Waza, Poznań 1589
***
Dzisiejszy wpis to fragment książki „Katalog szelągów koronnych Zygmunta III Wazy. Mennica wschowska”:
__________________________________________________
[1] W literaturze przedmiotu spotyka się też określenia: „mennica królewska”, „mennica skarbowa”. Istotą sprawy jest tu fakt, że była to mennica państwowa (w odróżnieniu od miejskiej działającej we Wschowie).
[2] R. Kozłowski: Mennictwo wschowskie, Warszawa 2018, s. 98, 99
[3] Ibidem, s. 99
[4] S. Tymieniecki: Zarysy do dziejów mennic koronnych Zygmunta III w XVI wieku, Kraków 1910, s. 34, 35
[5] R. Kozłowski: op. cit., s. 99, 100. Zdaniem S. Tymienieckiego legalizacja mennicy wschowskiej nastąpiła dopiero w roku 1595, już w czasach H. Rüdigera, zob. S. Tymieniecki: op. cit., s. 36 i 38
[6] Zob. np. S. Walewski: Trojaki koronne Zygmunta III od 1588 do 1624, Kraków 1884, s. 19, 20
Jestem zwolennikiem nazywania mincerza jako Andreas Laffert, gdyż był Niemcem.
Zgadza się, był Niemcem. Jednak zagraniczne imiona mona tłumaczyć na język polski, mówimy raczej o Ludwiku XIV niż o Louisie XIV.
Poza tym mam pewne osobiste upodobania, co do niektórych staropolskich imion. Wiem, że nie ma tu jakiejś konsekwencji, ale w życiu nie nazwałbym Hanusza Ecka, Janem Eckiem, a już na pewno nie Hansem Ecke. Wiem, że bardziej sensownie byłoby nazywać Hanusza Trylnera Janem Trylnerem, ale jakoś ten „Jan” nie ma odpowiedniej melodii 🙂