Jakby się kto pytał – srebrne boratynki nie istnieją

Od ponad 100 lat krąży w środowisku kolekcjonerów mit srebrnej boratynki – monety bitej w srebrze oryginalnymi stemplami. O tym, że boratynka taka nie istnieje wiadomo już od dawna. Monety tego typu bito jedynie w miedzi. Efektowną galerię boratynek można obejrzeć na stronie Coinstrail:

https://coinstrail.com/pl/catalog/poland/john-ii-casimir/copper-shelyag

Mimo to, co jakiś czas – w ramach „polowania na jelenia” – na różnych portalach aukcyjnych pojawia się „wyjątkowa okazja”, „super-rzadka srebrna boratynka”. Najdziwniejsze jest to, że nie brakuję chętnych do udziału w takich licytacjach.

Informacja o srebrnej boratynce pojawiła się w roku 1911. P. Żuławski, autor artykułu „Nieopisane monety i medale. Boratynki bilonowe” oszacował jej próbę srebra na 4-5 łutów[1]. Wiadomości o oficjalnych emisjach srebrnych boratynek pojawiły się naturalnie również u innych autorów, m. in. w katalogu E. Kopickiego[2]. Wszelkie wątpliwości rozwiał jednak C. Wolski wszechstronnie naświetlając problem w swoim opus magnum[3]. Potem zaś (latem 2020) wnikliwie zajął się problemem „srebrnych” i „złotych” boratynek Zdzisław Szuplewski[4] – ekspert w dziedzinie małych miedzianych szelągów Jana Kazimierza.

Mimo powszechnie dostępnych publikacji wyjaśniających iż srebrne boratynki istnieją w takim samym stopniu co krasnoludki, systematycznie, co kilka miesięcy otrzymuję maile z prośbą o dokładną identyfikację „srebrnej boratynki”, no i oczywiście o jej wycenę. Ostatnio postanowiłem nie reagować na tego typu wiadomości i nie odpowiadać na takie maile. Dla czystości sumienia podejmę temat ostatni raz.

***

C. Wolski ustalił iż srebrne boratynki co prawda istnieją, są to jednak albo współczesne fałszerstwa albo oryginalne boratynki miedziane nielegalnie srebrzone w epoce. W książce „Miedziane szelągi Jana Kazimierza…” srebrzenie boratynek zostało dokładnie opisane:

„Proces produkcji rzekomo srebrnych boratynek najprawdopodobniej polegał na metodzie ogniowej, będącej w tamtych czasach jednym z najbardziej rozpowszechnionych sposobów srebrzenia. Odpowiednio przygotowane miedziane monety wytrawiano wpierw kwasem lub kamieniem winnym celem pozbycia się tlenków i otrzymania chropowatej powierzchni. Następnie moczono je w roztworze azotanu rtęci, dzięki czemu na powierzchni powstawała cienka warstwa rtęci. Tak już oczyszczone i ortęciowane szelągi wkładano dalej do skórzanego worka wraz z amalgamatem srebra i potrząsano. Gdy wszystkie już monety pokryły się amalgamatem, następowało ich podgrzanie aż do odparowania rtęci, wynikiem czego otrzymywano monetę pokrytą grubą warstwą srebra”[5].

Szeląg koronny Jan Kazimierz, Ujazdów 1660 (sztuczne srebrzenie); skan z książki C. Wolskiego: Miedziane szelągi Jana Kazimierza Wazy z lat 1659-1667, Lublin 2016

W tym miejscu należałoby wspomnieć, że w XVII wieku monety poddawane były nie tylko srebrzeniu ale również bieleniu. Mimo iż z grubsza efekt prezentował się podobnie – tzn. moneta zostawała pokryta warstwą srebra – były to dwa różne procesy.

W przypadku srebrzenia, na monetę nakładano dodatkową (obcą) warstwę srebra. Czyniono to pokątnie i proceder ten był w przypadku boratynek nielegalny. Czym innym było natomiast bielenie monet bilonowych – legalny proces technologiczny występujący np. za czasów Zygmunta III Wazy albo w Wilnie w latach 1652-1653.

W dziale mennicy zwanym bielarnią bilonowe krążki monetarne (bilonowe – a więc zawierające pewną ilość srebra) poddawano procesowi chemicznemu, którego celem było wytrącenie miedzi z powierzchni monety. W efekcie na wierzchu zostawała warstewka czystego srebra. Aby to osiągnąć krążki gotowano w roztworze soli kuchennej i kamienia winnego[6].

Walery Kostrzębski pisał z kolei o bieleniu przy użyciu kwasu siarczanego: „z ich powierzchni wygryza się miedź za pomocą kwasu siarczanego rozcieńczonego wodą, przez co powstaje na powierzchni blaszki czyste srebro zwane pobiałą. Im blaszki są dłużej bielone, tym na powierzchni tworzy się grubsza warstwa czystego srebra”[7].

Istotę efektu bielenia dobrze obrazują widoczne poniżej bilonowe szelągi litewskie Jana Kazimierza. Pierwszy – doskonale zachowany – jest jak piękna kobieta tuż przed wyjściem na przyjęcie. Drugi – również bardzo dobrze zachowany (choć już trochę zmęczony obiegiem) – też kojarzy mi się z piękną kobietą, tyle, że nieco starszą, z rana i bez makijażu.

Szeląg litewski Jan Kazimierz, Wilno 1652 (widoczny efekt bielenia)

Szeląg litewski Jan Kazimierz, Wilno 1652 (efekt bielenia w znacznym stopniu starty w obiegu)

Boratynki srebrzono nielegalnie nie tylko za panowania Jana Kazimierza. Robią to również fałszerze w dzisiejszych czasach. O ile w XVII wieku były to oszustwa na szkodę emitenta, o tyle dziś mamy do czynienia z fałszerstwami na szkodę kolekcjonera. Tak pisał o tym procederze Z. Szuplewski: „(srebrzone boratynki D. M.) cieszą się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów i osiągają wysokie ceny. Niestety budzi to również zainteresowanie fałszerzy współczesnych. Pokrycie miedzianej boratynki warstwą srebra nie było zbyt trudne dla fałszerzy 360 lat temu i nie jest problemem dzisiaj. Zalecam ostrożność”[8].

***

Skoro wiemy już co nieco o technologii srebrzenia i znamy różnice między srebrzeniem a bieleniem, warto zadać zasadnicze pytanie. W jakim celu siedemnastowieczni oszuści zadawali sobie tyle trudu aby miedzianą boratynkę przerobić na „srebrną”? Z ustaleń C. Wolskiego wynika, że srebrzono wszystkie roczniki i wszystkie odmiany[9]. Pytanie – po co?

U podstaw omawianego procederu leżały uchwały sejmu pruskiego z lat 1660 i 1666 zakazujące przyjmowania miedzianych szelągów na terenie Prus Królewskich. W konsekwencji tych decyzji niemal natychmiast zaczęły się problemy przy małych transakcjach, w których potrzebna była moneta zdawkowa. Znajdujące się w obiegu monety bilonowe – gdańskie, toruńskie i elbląskie emisje szelągów – nie zaspokajały oczywiście rosnącego popytu. Stąd też pojawiły się próby nielegalnego rozwiązania problemu – „fałszywego posrebrzania monety miedzianej dla użytku na terenie Prus Królewskich i Książęcych oraz, nie wykluczone, za granicami Rzeczypospolitej”[10].

Innym powodem srebrzenia boratynek było „rozjeżdżanie się” ceny oficjalnej i ceny rynkowej boratynki. Jeżeli w danej transakcji płaciło się miedzianymi szelągami, a nie innymi nominałami, trzeba było uiścić dodatkową opłatę (tzw. ażio).

Kolejna przyczyna omawianego procederu to stale rosnąca cena monety grubej. Jeśli nabywca chciał kupić talara czy dukata i zapłacić monetą miedzianą, musiał zapłacić ponad dwa razy więcej niż gdyby płacił monetą bilonową[11].

Tak więc jeśli znajdowali się tacy, którzy przyjmowali srebrzone boratynki traktując je jak bilonowe, dla oszustów była to wystarczająca motywacja do działania. Popyt jak wiadomo kreuje podaż.

___________________________________________

[1] P. Żuławski: Nieopisane monety i medale. Boratynki bilonowe, „Wiadomości Numizmatyczno-Archeologiczne” 1911, nr 7, s. 110

[2] E. Kopicki: Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich i z Polską związanych, Warszawa 1995, s. 159

[3] C. Wolski: Miedziane szelągi Jana Kazimierza Wazy z lat 1659-1667, Lublin 2016, s. 129-132

[4] Z. Szuplewski: O „srebrnych” i „złotych” boratynkach, https://www.katalogmonet.pl/Newsy-numizmatyczne/O-srebrnych-i-z%C5%82otych-boratynkach

[5] C. Wolski: op. cit., s. 130

[6] Zob. np. A. M. Kuźmin: Organizacja mennic i techniki mennicze w Polsce XVI-XVII w., Warszawa 2003, s. 18, 19

[7] W. Kostrzębski: Mennictwo w Polsce, „Wiadomości Numizmatyczno-Archeologiczne” 1896, nr 3

[8] Z. Szuplewski: op. cit

[9] C. Wolski: op. cit., s. 131

[10] Ibidem, s. 131

[11] Ibidem, s. 131

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *