Kącik rzymsko-bizantyński. Portrety władców na monetach późnego cesarstwa rzymskiego

Obserwując portrety władców na monetach cesarstwa rzymskiego, można się zorientować, że od końca III wieku tendencje artystyczne szły w kilku wyraźnych kierunkach.

Po pierwsze, szły one w kierunku uproszczenia, minimalizmu i odchodzenia od realizmu. Realistyczne portrety władców z I i II wieku, gdzie np. włosy władcy były rozsypane lub swobodnie skręcone, w każdym razie naturalne, odeszły w przeszłość. Na przełomie III i IV stulecia włosy i brody władców zaczęły przypominać równoległe linie kojarzące się raczej z ornamentalnym fryzem albo innym elementem dekoracyjnym niż z elementem ludzkiej anatomii.

Pierwsze zdjęcie: Nummus Olomouc

Po drugie, rozwój sztuki portretowej na monetach szedł w kierunku głębokiej stylizacji, gdzie rysy twarzy konkretnego władcy nie miały już znaczenia pierwszoplanowego. Liczył się raczej majestat władcy. Jednocześnie, daleko idące podobieństwo wizerunków cesarzy współpanujących stanowiło wyraźną deklarację jedności. Spójrzmy na widoczne poniżej portrety Konstansa i Konstancjusza. Ile dostrzegamy tam cech indywidualnych, a ile wspólnych elementów wizerunku władcy „jako takiego”?

Pierwsze zdjęcie: SNMW

Na przełomie III i IV wieku administrowanie cesarstwem zostało rozdzielone pomiędzy kilku władców rządzących każdy w swojej strefie wpływów. Wszyscy oni bili monety nie tylko ze swoim wizerunkiem, ale też z portretami pozostałych współwładców. Pisał o tym Lech Stępniewski: „(…) wszyscy (z początku diarchowie, a potem tetrarchowie) wybijają komplet. Tj. Dioklecjan w swojej domenie wybija monety nie tylko ze swoim imieniem, ale także z imieniem Maksymiana Herkuliusza, a gdy dochodzą cezarowie, również z ich imionami. A reszta robi oczywiście to samo. W końcu chodzi o to, by między władcami panowała jedność, równość (do pewnego stopnia, ma się rozumieć) i braterstwo. Po abdykacji Dioklecjana to się zaczyna psuć, pojawiają się uzurpatorzy, nie każdy każdego uznaje, a jeśli nawet formalnie uznaje, ale nie lubi, to wybija monety z jego imieniem skąpo (co dziś poznać po ich rzadkości)”.

Tak więc w tej samej mennicy wybijano monety z portretami kilku władców. Pewnie zdarzało się, że stemple wykonywał ten sam rytownik. Jest to kolejna – obok demonstracji jedności – przyczyna podobieństwa wizerunków różnych cesarzy.

Trzecia tendencja, którą można zauważyć w rozwoju sztuki portretowej to próba przedstawienia uduchowienia władcy. Głównym środkiem stylistycznym, który temu służył był rysunek szeroko otwartych oczu. Hipnotyczny wzrok cesarza miał świadczyć o jego oderwaniu się od spraw doczesnych i przyziemnych oraz wewnętrznym nakierowaniu na świat duchowy. Jerzy Białostocki pisał kiedyś o tym w kontekście szeroko rozumianej sztuki figuralnej późnego cesarstwa. Wydaje się, że jego uwagi pasują doskonale do ewolucji wizerunku władcy na monetach. „Także elementy wyrazowe były inne: postacie miały wielkie, szeroko otwarte oczy; ich wzrok, hipnotycznie przenikający przestrzeń, oderwany od rzeczywistego świata, świadczył o nowych zainteresowaniach religijnych, o świecie nadzmysłowym, o którym mówiły rodzące się na Wschodzie nowe kulty” („Sztuka cenniejsza niż złoto”, 2001, s. 38).

***

Poziom artystyczny portretów cesarskich późnego cesarstwa był bardzo zróżnicowany, z tendencją do systematycznego obniżania lotów. Zdarzało się, że omówione wyżej kierunki rozwoju sztuki portretowej doprowadzano do skrajności. Wizerunek władcy stawał się wówczas sztampą, powielaną bez głębszej refleksji artystycznej. Niekiedy była to podobizna karykaturalna. Czasami jednak powstawały portrety władców, które można nazwać prawdziwymi dziełami sztuki. Poniżej dwa wizerunki Maksymina Dai. Pierwszy – pochodzący z mennicy w Aleksandrii – można by z powodzeniem wykorzystać przy produkcji monet innych cesarzy tego okresu. Drugi – z mennicy w Trierze (dziś Trewir) – to przykład sztuki rytowniczej w najlepszym wydaniu. Obok znakomicie uchwyconych cech indywidualnych władcy, mamy tu również do czynienia z pewną stylizacją, zgodną z tendencjami artystycznymi początku IV wieku.

***

Poniżej zestawienie wszystkich prezentowanych dziś monet (z rewersami):

Denar Antoninus Pius, fot. Nummus Olomouc

Brąz (AE2) Gracjan

Follis Konstans, fot. SNMW

Silikwa, Konstancjusz II

Follis Licyniusz

Follis Kryspus

Follis Maksymin Daja, fot. wildwinds.com

Follis Maksymin Daja

3 przemyślenia nt. „Kącik rzymsko-bizantyński. Portrety władców na monetach późnego cesarstwa rzymskiego

  1. Można się zastanawiać, czy proces przechodzenia od realistycznego do schematycznego wizerunku władcy nie odbył się już w wieku III. Przypadające na początkowe jego lata panowanie dynastii Sewerów to w mennictwie imperialnym nadal okres, w którym jesteśmy w stanie poznać panującego na pierwszy rzut oka. Koniec dynastii i rozpoczynający się tzw. „kryzys wieku III” poza ciągłymi zmianami u steru władzy oznaczał upadek pieniądza srebrnego, a także schematyzację wizerunku władcy. Można się zastanawiać, do którego momentu wizerunki te mają wystarczająco cech indywidualnych, by mogła je odróżniać osoba niespecjalnie w nich opatrzona – być może jest to Filip Arab. Kolejni, szybko następujący po sobie cesarze, stają się podobni do siebie i bez czytania legendy ciężko ich odróżnić. Oczywiście w miarę wchodzenia głębiej w mennictwo danego władcy zaczyna się wychwytywać pewne cechy indywidualne, łączyć je z typowymi rewersami, charakterystycznymi typami popiersi (np. za panowania Probusa używano typów popiersi, niespotykanych u jego poprzedników i następców) itp, ale gdyby brać pod uwagę tylko sam wizerunek, ostatnia ćwierć III w. pod względem schematyzmu przedstawienia wydaje się nie różnić od I ćwierci wieku IV.

    1. Dziękuję za komentarz.
      Myślę, że w tym co pan napisał można dopatrzyć się bardziej ogólnej prawidłowości. Ziarna „nowego” powoli zaczynają kiełkować już w „starym”. Np. przyczyn upadku Rzeczypospolitej w XVIII wieku można się dopatrywać już w czasach naszej największej świetności.

      1. W wypadku Rzymu mamy do czynienia z co najmniej dwoma cyklami upadku – gdyby tylko znaleźli się chętni do rozbioru ziem Imperium, Rzym upadł by już w III wieku – widać to po kolejnych częściach odpadających od niego począwszy od lat 50 – Imperium Galijskie, niezależna Brytania Allektusa i Karauzjusza, cesarstwo Palmiry… Na szczęście dla Rzymu nie było silnego czynnika zewnętrznego, który mógłby to wykorzystać. Jedyny wystarczająco zorganizowany konkurent – państwo Partów upadło w roku 226.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *