Piękne tradycje naszego hobby
Kolekcjonowanie starych monet to szlachetne hobby posiadające długą i zacną tradycję. O genezie tego zjawiska pięknie napisał Borys Paszkiewicz we wstępie do książki Adama Dylewskiego „Historia pieniądza na ziemiach polskich”:
„Odkąd człowiek zauważył, że oprócz czasu cyklicznego, zamkniętego w czterech porach roku, żyje także w czasie linearnym, że świat wnuków różni się od świata dziadków – a stało się to udziałem zachodnioeuropejskich elit mniej więcej w XIV w. – zaczął baczniej oglądać i badać rzeczy dawne, pozostałe z rzeczywistości, która już nie istnieje. Oprócz ruin starożytnych miast, dawnych rzeźb i rękopisów, takimi świadectwami przeszłości, powszechnymi i dostępnymi badaniu, stały się monety. Zaciekawiały zamkniętymi w nich znaczeniami, budziły podziw dla swego piękna (…) zaspokajały też (…) pasję katalogowania, kompletowania serii. W gromadzeniu monet rywalizowały elity polityczne i kościelne oraz środowiska naukowe, emancypujące się na uniwersytetach. Jednocześnie grupy te stymulowały się wzajemnie w namiętności zbierania. W rezultacie w XVI w. kupiec, który chciał być poważany w swym mieście, szlachcic, który chciał być odwiedzany przez sąsiadów, prałat, który chciał lepiej poznać Historię Świętą – oni wszyscy, podobnie jak ich biskupi, książęta, królowie i cesarze, zbierali dawne monety. Zbieranie nie oznaczało tylko kompletowania przedmiotów, ale również gromadzenie wiedzy, więc własne kolekcje jęły też tworzyć szkoły i klasztory. Jeszcze na początku XIX w. podręcznik numizmatyki (przede wszystkim starożytnej) był obowiązkową pozycją w bibliotece młodego europejskiego arystokraty, który zdawał z niego egzamin przed swym preceptorem, a oglądanie kolekcji z gośćmi stawało się sposobności do uczonej konwersacji w towarzystwie”.
Taka jest geneza naszej pasji kolekcjonerskiej, zaś jej najbardziej spektakularne ślady to wielkie kolekcje – istniejące i legendarne – które pobudzają wyobraźnię kolejnych pokoleń miłośników starych monet. Na naszym blogu kilkakrotnie już przewijały się postacie wielkich kolekcjonerów i numizmatyków z odległej przeszłości, takich jak Stefan z Niborka, Maciej z Miechowa, Stanisław Grzepski, czy też kolekcjonerów bliższych naszym czasom – Kazimierza Sobańskiego i Emeryka Hutten-Czapskiego:
http://blognumizmatyczny.pl/2020/09/24/konserwa-nie-jest-taka-jak-katalog-glosi/
W dzisiejszym wpisie zajmiemy się bardzo konkretnym tematem związanym z wielkimi kolekcjami – znakami własnościowymi umieszczanymi na monetach przez niektórych kolekcjonerów.
Znaki własnościowe na monetach
Znaki własnościowe to malutkie punce nabijane na monetach w dyskretnym miejscu. Stanowią one trwałą i nieusuwalną informację o pochodzeniu monety z danej kolekcji. W dzisiejszych czasach, wśród normalnych kolekcjonerów nie spotyka się raczej takich, którzy praktykowaliby ten sposób znakowania swoich zbiorów. Dziś działania takie byłyby zapewne zinterpretowane jako niszczenie monet. W XIX wieku nie było to jednak niczym niezwykłym. Po co więc umieszczano takie właśnie znaki własnościowe na monetach?
Wydaje się, że powody były dwa. Pierwszą motywacją była chęć odciśnięcia osobistego piętna w numizmatyce, tym silniejsza im kolekcjoner miał większe poczucie, że jego kolekcja przedstawia niezwykłą wartość. Nawet jeśli po jego śmierci zbiór miałby ulec rozproszeniu, jego imię (w postaci puncy) pozostanie na trwałe związane z monetami wchodzącymi w skład kolekcji i zapamiętane przez potomnych.
Drugi powód był bardziej praktyczny. Odciskanie na monetach znaków własnościowych chroniło je przed kradzieżą. W dzisiejszych czasach dokumentacja zdjęciowa naszych kolekcji jest tak doskonała, że jesteśmy w stanie bez problemu wskazać cechy szczególne naszych monet. Na dobrych fotografiach widoczne są przecież najdrobniejsze nawet plamki, ryski i zadrapania. Stanowi to pewnego rodzaju zabezpieczenie przed kradzieżą. Dysponując dobrymi zdjęciami bylibyśmy w stanie bez problemu udowodnić, że dana moneta pochodzi z naszego zbioru. Kolekcjonerzy z XIX wieku takich możliwości nie mieli. Stemplowanie monet puncami własnościowymi miało więc na celu umieszczenie na monecie nie budzącej wątpliwości informacji, do kogo ona należy – coś jak exlibris w książce.
Kolekcja Emeryka Hutten-Czapskiego
Hrabia Emeryk Hutten-Czapski urodził się w roku 1828 w Stańkowie koło Mińska. Był on bibliofilem oraz kolekcjonerem i numizmatykiem. W imperium rosyjskim sprawował liczne urzędy, spośród których najważniejsze to urząd gubernatora Nowogrodu Wielkiego oraz wicegubernatora Petersburga. W roku 1878 postanowił osiąść na stałe w swoim majątku w Stańkowie, a rok później – zakończyć karierę urzędniczą i całkowicie oddać się pasji kolekcjonerskiej. W roku 1894 przeniósł się do Krakowa, gdzie zakupił obecny Pałac Czapskich. Dla swojej kolekcji kazał wybudować obok specjalny pawilon. Zmarł dwa lata później, tuż po zakupie ostatniej monety – florena Władysława Łokietka.
W. A. Bobrow: Emeryk Hutten-Czapski, akwaforta, 1876, MNK
Równolegle z rozbudową swojego zbioru hrabia tworzył katalog kolekcji. Efektem dwudziestoletnich wysiłków (1871-1891) było wydanie czterech tomów katalogu monet i medali – „Catalogue de la collection des médailles et monnaies polonaises”. Wybitną rolę w tworzeniu i opisywaniu kolekcji Emeryka Hutten-Czapskiego odgrywała jego żona, Elżbieta (z domu Meyendorff). Przez całe życie wspierała kolekcjonerską pasję męża, a po jego śmierci doprowadziła do wydania piątego tomu katalogu (1916).
Kolekcja Emeryka Hutten-Czapskiego została przekazana Miastu Kraków, a następnie włączona do zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie.
***
Monety zakupione do swej kolekcji hrabia stemplował w dyskretnym miejscu malutką puncą – znakiem własnościowym. Był to rodowy herb Leliwa umieszczony w literze „C”.
Tymf August III Sas, Elbląg 1763 (odbitka w czystym srebrze), znak własnościowy E. Hutten-Czapskiego na awersie w polu monety za portretem króla; fot. GNDM
Kolekcja Potockich[1]
Kolekcja Potockich kojarzy nam się jednoznacznie z hrabią Andrzejem Potockim z Krzeszowic (1861-1908). Musimy jednak pamiętać iż początki słynnej kolekcji sięgają XVIII wieku. Zapoczątkował ją Wincenty Potocki (1740-1825). Z kolei zbiór przeszedł na jego syna Franciszka Potockiego (1788-1853). Był on uznawany za wielkiego znawcę przedmiotu, zaś jego kolekcja uchodziła za jedną z najlepszych w Polsce. Poprzez kolejnych spadkobierców, w drugiej połowie XIX wieku przeszła ona w ręce najsłynniejszego w tym szeregu kolekcjonerów – Andrzeja Potockiego z Krzeszowic.
Andrzej Potocki pełnił liczne funkcje publiczne i urzędy, spośród których najpoważniejszy był urząd namiestnika Galicji. Posiadał on rozległe dobra, zarówno w Galicji, jak i w Królestwie. Był ponadto właścicielem licznych zakładów przemysłowych: kopalń, hut, gorzelni, cegielni, tartaków, cukrowni. W Krzeszowicach prowadził też dużą stadninę koni. Olbrzymie dochody dawały mu praktycznie nieograniczone możliwości budowy kolekcji. Hrabia zbierał nie tylko monety i medale ale również ryciny, obrazy, pasy słuckie, rękopisy. Przy budowie kolekcji monet i medali współpracował z jednym z najwybitniejszych numizmatyków tamtych czasów – prof. Władysławem Bartynowskim, który skatalogował zbiór hrabiego. W roku 1908 Andrzej Potocki został zamordowany przez ukraińskiego nacjonalistę. Kolekcja przeszła w ręce jego syna – Adama Potockiego (1896-1966).
Andrzej Potocki z Krzeszowic (przed 1901), fot. Wikipedia
Adam Potocki przechowywał kolekcję w Krakowie, w domu „Pod Jagnięciem”. Po wybuchu II wojny światowej spakował wszystko i ukrył zabytki w piwnicy krakowskiego pałacu „Pod Baranami”. Po zajęciu Krakowa przez Niemców, zbiór został jednak przez nich przejęty i trafił na Wawel. Kolekcja Potockich zajmowała 7 skrzyń i 4 cynkowe kasetki – ponad 13 tysięcy monet i medali, z czego 860 sztuk złotych. Pod koniec wojny zbiór został przewieziony na Dolny Śląsk. W maju 1945 roku władza ludowa (w osobie prof. Stanisława Lorenza) przejęła kolekcję Potockich, która z powrotem została przewieziona na Wawel.
Adam Potocki po wojnie nie wrócił już do komunistycznej Polski. Kolejny – tragiczny – rozdział historii słynnej kolekcji pisał już jego syn Andrzej Potocki (1920-1995). Otóż chciał on odzyskać rodzinny zbiór. Wraz z żoną Marią podjął próbę wywozu kolekcji na Zachód. Dał się jednak wciągnąć w pułapkę zastawioną przez Urząd Bezpieczeństwa. Został wraz z żoną aresztowany i skazany za „kradzież” swojej własności. Pokazowy proces odbył się w grudniu 1946 roku. Sprawiedliwość ludowa okazała się bardzo surowa. Hrabiostwo Potoccy otrzymali wyroki 8 i 6 lat więzienia. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie zasądził również przepadek zbiorów.
Kolekcja Potockich trafiła do Muzeum Narodowego w Warszawie. Od roku 2005 toczy się spór sądowy pomiędzy spadkobiercami Potockich z Krzeszowic a Skarbem Państwa. O ile mi wiadomo, jak dotąd nie został rozstrzygnięty.
10-dukatowy medal Zygmunt Waza, Gdańsk b. d., znak własnościowy Potockich na awersie w polu monety za portretem króla, fot. WCN
***
Na monetach należących do zbioru Potockich był umieszczany herb rodowy Pilawa. W kolekcji znajdowały się jednak również monety bez tego znaku własnościowego. Do tej grupy należały monety będące wcześniej własnością Antoniego Ryszarda.
Pilawa Potockich
Kolekcja Antoniego Ryszarda[2]
Antoni Ryszard (1841-1894) urodził się Szczebrzeszynie. Ojciec Antoniego posiadał warsztat kowalsko-ślusarski. Był to tradycyjny zawód w rodzinie Ryszardów. Antoni skończył gimnazjum w Radomiu, a następnie podjął pracę jako subiekt w jednym z radomskich sklepów. Po wybuchu powstania styczniowego w roku 1863 wziął w nim aktywny udział. Walczył w oddziale Mariana Langiewicza. Za męstwo w walce awansował ze stopnia szeregowca na podporucznika. W marcu 1863 roku został ranny. Przedostał się do Galicji na leczenie. Po powrocie do zdrowia trafił do Krakowa, gdzie rozpoczął pracę jako subiekt w sklepie I. N. Waltera. W roku 1864 wyszło rozporządzenie nakazujące obcokrajowcom opuszczenie Galicji. Antoni Ryszard chcąc uniknąć deportacji postanowił zmienić nazwisko i wykorzystał dane osobowe pochodzącego z Krakowa Stanisława Zaczyńskiego, który zginął w powstaniu styczniowym. Pod przybranym nazwiskiem ożenił się i otworzył własny sklep towarów kolonialnych w Krakowie. Do prawdziwego nazwiska powrócił dopiero w roku 1879. W tym samym roku uzyskał austriackie obywatelstwo. Swój sklep prowadził do roku 1888, z kolei podjął pracę w charakterze kontrolera Banku Pobożnego przy Arcybractwie Miłosierdzia. Pracował tam do śmierci (1894).
Antoni Ryszard (1841-1894) – fot. Sz. Balicer, źródło: https://numizmatykkrakowski.pl/poczet-numizmatykow-krakowskich-07-antoni-ryszard-1841-1894/
Równolegle z pracą zawodową Antoni Ryszard oddawał się pasji numizmatycznej. Jak pisał J. Makara: „odbiło się (to) negatywnie na prowadzonym przez niego sklepie”. Być może dlatego w roku 1888 musiał sklep zamknąć.
Swoje prace numizmatyczne publikował (początkowo pod nazwiskiem Stanisława Zaczyńskiego) w „Dwutygodniku Naukowym”, „Kwartalniku Historycznym” i w „Wiadomościach Numizmatyczno-Archeologicznych”. W rękopisie opracował „Album numizmatyków polskich, oraz krótki przegląd ich prac i zbiorów numizmatycznych”. Jest to jego najważniejsza praca, w której zostały przedstawione m.in. biogramy prawie tysiąca osób (numizmatyków i osób związanych z numizmatyką) oraz ciekawe informacje dotyczące kolekcji numizmatycznych. Dzieło to nie zostało wydane drukiem.
Biblioteka numizmatyczna Antoniego Ryszarda liczyła 998 tytułów (jej katalog został wydany w roku 1894). Po śmierci A. Ryszarda trafiła ona do Muzeum Narodowego w Krakowie.
O działalności Antoniego Ryszarda środowisku numizmatyków krakowskich drugiej połowy XIX wieku można wyczytać na stronie krakowskiego PTN: „Utrzymywał liczne kontakty z numizmatykami m.in. Karolem Beyerem (1818-1877), Władysławem Bartynowskim (1832-1918) czy Sewerynem Tymanieckim (1847-1916). Był jednym z ojców założycieli Towarzystwa Numizmatycznego w Krakowie, powołanego w 1888 roku. W 1889 roku został wybrany członkiem Zarządu (Wydziału) Towarzystwa i pełnił w nim funkcję kustosza zbiorów”.
Antoni Ryszard był człowiekiem wszechstronnym. Obok monet zbierał również medale religijne, których zdołał zgromadzić 800. W kontekście naszych rozważa najważniejsza jest jednak jego kolekcja monet. Otóż w roku 1868 rozpoczął on budowę zbioru monet polskich z okresu średniowiecza – do roku 1500. Po pewnym czasie rozszerzył zakres kolekcji do roku 1572, uwzględniając obok panowania dynastii Piastów również pełne panowanie dynastii Jagiellonów. W swym zbiorze zgromadził on ponad 1600 monet. Po śmierci Antoniego Ryszarda część jego kolekcji zakupił wspomniany wyżej hrabia Andrzej Potocki.
***
Antoni Ryszard umieszczał na swych monetach niezbyt wyszukany znak własnościowy – proste inicjały „A. R.”.
Parwus Wacław II, znak własnościowy Antoniego Ryszarda u dołu na awersie, fot. WCN
Wydaje się iż miało to związek z kradzieżą, której stał się ofiarą. W roku 1880 Antoni Ryszard przyjechał do Lwowa aby zaprezentować biskupowi Janowi Stupnickiemu (też kolekcjonerowi) 48 monet średniowiecznych. Były to jego najlepsze okazy, wyselekcjonowane pod względem rzadkości i stanu zachowania, często unikalne. Na kilka spośród nich „polował” przez całe lata. Otóż wszystkie te rarytasy zostały Antoniemu Ryszardowi skradzione. Jest wielce prawdopodobne, że decyzję o puncowaniu swoich monet Ryszard podjął pod wpływem tego fatalnego wydarzenia.
Jeszcze w tym samym roku wydano drukiem broszurkę, w której zostały dokładnie opisane i zilustrowane rycinami monety skradzione Antoniemu Ryszardowi. Jest ona dostępna na stronie „Numizmatyka Krakowskiego:
Kolekcja Ksawerego Segno
W handlu od czasu do czasu pojawiają się również monety należące niegdyś do zbioru Ksawerego Segno (1786-1848), bankiera warszawskiego i kolekcjonera, aktywnego w pierwszej połowie XIX wieku. Jego znak własnościowy to stylizowane inicjały „XS”.
Półgrosz litewski Zygmunt August, Wilno 1565 (bez herbu Topór), znak własnościowy Ksawerego Segno na rewersie w polu monety pod Pogonią, zdjęcie: GNDM
Niezidentyfikowane znaki własnościowe
Obok znaków własnościowych, które jesteśmy dziś w stanie zidentyfikować i przypisać do konkretnej kolekcji, istnieje znacznie więcej takich, o których nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć. Poniżej przykład takiej właśnie niezidentyfikowanej i bardzo ciekawej puncy kolekcjonerskiej. Inicjały kolekcjonerskie „JCh” („h” wewnątrz „C”) zostały tu umieszczone zarówno na awersie, jak i na rewersie monety.
2 kopiejki, Berlin 1916, niezidentyfikowany znak własnościowy „JCh” na awersie i na rewersie, fot. WCN
Inny przykład niezidentyfikowanego znaku własnościowego to estetyczne i dyskretne kółko umieszczane na obrzeżach rzadkich medali i grubych monet polskich – talarów i dukatów. Co ciekawe, często występuje ono w połączeniu z puncą Potockich. Czyżby jakaś znaczący zbiór tajemniczego kolekcjonera został po jego śmierci włączony do przebogatego zbioru Potockich? A może było odwrotnie i jakiś zamożny miłośnik starych monet odkupywał od Potockich rarytasy z ich zbioru? Niektórzy próbują połączyć omawiane kółko z nazwiskiem Augusta Doeplera, kolekcjonera działającego w pierwszej połowie XIX wieku, który przekazał część swojego zbioru wspomnianemu na początku wpisu Franciszkowi Potockiemu. Są jednak poważne argumenty podważające tę hipotezę[3]. Bez poważnej kwerendy w największych polskich muzeach żadna z tych hipotez nie wyjdzie poza sferę luźnych dywagacji.
10 dukatów (portugał) Zygmunt III Waza, Kraków 1612, fot. Antykwariat Numizmatyczny Michał Niemczyk
Powyżej zostały przedstawione tylko dwa przykładowe niezidentyfikowane znaki własnościowe. Więcej nierozpoznanych punc własnościowych omówiono na Portalu Numizmatycznym:
***
[1] Bardzo ciekawy wykład na temat kolekcje Potockich wygłosił ostatnio Mateusz Woźniak podczas VIII Sesji Numizmatycznej „W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz”. Tytuł wykładu: „Kolekcja Potockich, czyli tam i z powrotem”: https://www.youtube.com/watch?v=7_0g1i0wKbo&t=115s
[2] Źródła informacji na temat życiorysu Antoniego Ryszarda – J. Makara: Antoni Ryszard (1841-1894). Powstaniec, kupiec, numizmatyk, „Zamojski Kwartalnik Kulturalny” 2017, nr 2 (131); https://numizmatykkrakowski.pl/poczet-numizmatykow-krakowskich-07-antoni-ryszard-1841-1894/; https://www.youtube.com/watch?v=ZQTyYHRsRAw&list=PL2sVlus9pnlgZs5xhvJ2hS9pNKKMrYRjw&index=14
[3] Sprawę naświetlił M. Woźniak podczas wspomnianego wykładu „Kolekcja Potockich, czyli tam i z powrotem”