Piąty odcinek fejsbukowych postów z cyklu „Szelągi z czasów panowania Wazów”. Oto poprzednie wpisy:
http://blognumizmatyczny.pl/2018/07/08/z-cyklu-szelagi-z-czasow-panowania-wazow-2017-2018-czesc-1/
81.
Ostatnio zrobiłem dużą aktualizację wpisu w „Wirtualnym Muzeum Polskiego Szeląga” dotyczącego szelągów litewskich Zygmunta III Wazy. Pojawiło się kilkanaście nowych odmian.
Dla zachęty spójrzmy na rocznik 1618:
· z herbem Bogoria
· z herbem Bogoria i monogramem królewskim w lustrzanym odbiciu
· bez herbu podskarbiego
· z herbem Wadwicz
82.
Nie wiem jak to się stało, ale w naszym cyklu chyba jeszcze nie pojawiły się szelągi lenne. Były już szelągi koronne, litewskie, miejskie, szwedzkie okupacyjne, mołdawskie falsyfikaty, a nawet klepacze. Szelągi lenne jakoś nam umknęły. Zawsze można jednak nadrobić zaległości.
W czasach panowania Wazów dwa państwa były polskimi lennami: Prusy (do roku 1657) i Kurlandia. O ile Kurlandia była wobec Rzeczypospolitej lojalna, to Prusy od początku knuły przeciwko nam i próbowały pozbyć się zależności od Polski. W czasach potopu szwedzkiego (1655-1660) wykorzystały nasze trudne położenie i w roku 1657 ostatecznie zrzuciły polskie zwierzchnictwo.
Potem, z biegiem czasu Prusy rosły w siłę, budując swoją potęgę na zagrabionych ziemiach: Śląsku, Wielkopolsce i Pomorzu. W XVIII wieku były one głównym inicjatorem rozbiorów Polski.
***
Poniżej dwa szelągi pruskie Fryderyka Wilhelma. Jeden jeszcze z czasów gdy Prusy były naszym lennem (1654). O polskim zwierzchnictwie świadczy tu monogram króla Jana Kazimierza na pruskim orle. Drugi szeląg, kilka lat późniejszy (1657) charakteryzuje się zupełnie odmiennym schematem ikonograficznym. Zmienił się nawet monogram władcy Prus. Zamiast „FW” – Fryderyk Wilhelm, pojawił się „FWC” – Fryderyk Wilhelm Curfirst (Kurfürst). Inicjały króla Jana Kazimierza obecne wcześniej na piersi orła zniknęły oczywiście z monety.
83.
Do najbardziej spektakularnych błędów stempla należy brak daty. Poniżej trzy przykłady szelągów, na których data nie została umieszczona:
- koronny z mennicy bydgoskiej (jedyny znany egzemplarz)
- koronny z mennicy poznańskiej
- litewski z mennicy wileńskiej
O tym jak powstają monety bez daty pisałem w jednym z rozdziałów książki „Szelągi Zygmunta III Wazy”:
http://numizmatyka-lublin.pl/1750,pl_dariusz-marzeta-szelagi-zygmunta-iii-wazy.html
84.
Rytownik wykonując stempel rewersu dał się ponieść twórczej fantazji i odwrócił cyfrę „4” o 90 stopni. Jak na Rygę przed rokiem 1609 – czyste szaleństwo.
85.
Poniżej dwie monety wielkiej rzadkości. Ostrożny Cezary Wolski oszacował ich rzadkość na R6 i R5. Mam nadzieję, że powód tej wielkiej rzadkości jest dla wszystkich widoczny. Jak ktoś ma wątpliwości – proszę pytać 🙂
86.
Na jesiennej aukcji Damiana Marciniaka pojawi się moneta widoczna na poniższym zdjęciu. Kiedy została ona zaprezentowana po raz pierwszy, nie było kolekcjonera drobnicy Wazów, któremu nie opadłaby szczęka. Jakież były tego powody?
a). Moneta niezwykłej rzadkości
Widoczny poniżej szeląg to próbna wersja (która nie weszła do produkcji) i tak dość rzadkich szerokich miedzianych szelągów Jana Kazimierza z roku 1650. Czym różni się od standardowego szeląga wschowskiego? Średnicą. Jest mianowicie wielkości boratynki.
b). Wybitny stan zachowania
Szeląg z jesiennej aukcji GNDM to moneta wybita świeżym stemplem, z połyskiem menniczym, z piękną naturalną patyną. Myślę, że nawet kol. Zdzicho (numizmatycy aktywni na forach TPZN i PS wiedzą o kogo chodzi), który skrupulatnie i bezwzględnie ściga zawyżanie stanów zachowania, nie miałby się do czego przyczepić. Nawet monety popularne w takim stanie budzą szacunek. Pakowane do slabów osiągają kosmiczne ceny. A tu – przypominam – mamy do czynienia z monetą legendarną, znaną w trzech egzemplarzach.
Poniżej link do filmiku na temat monety:
https://www.facebook.com/gndmpl/videos/408626983084129/
87.
Największym specjalistą udzielającym się publicznie w temacie boratynek jest Zdzisław Szuplewski. Ostatnio ukazał się kolejny jego artykuł dotyczący szelągów Jana Kazimierza: „O pomyłkach herbowych i analizie herbu Litwy Pogoń na miedzianych szelągach Jana Kazimierza słów kilka”.
Świetne są zwłaszcza analizy uzbrojenia i detali ubioru rycerza na litewskiej Pogoni (wys. – ok. 7 mm).
88.
Czy wiecie Państwo, że byliśmy kiedyś mocarstwem kolonialnym? No może nie mocarstwem, ale mieliśmy kolonie. No może nie my, ale nasz lennik – Kurlandia. No może nie kolonie całą gębą, ale faktorie handlowe u ujścia rzeki Gambia i malutką kolonię Nowa Kurlandia na Tobago.
Władcą o takich aspiracjach imperialnych był Jakub Kettler (1610-1682). Objęcie tronu Kurlandii i Semigalii przez Jakuba (1638) – początkowo w charakterze regenta – nie spodobało się naszemu królowi Władysławowi IV. Długotrwałe starania Jakuba o uznanie jego władzy przez polskiego monarchę przyniosły efekt dopiero po kilku latach (1642).
W czasie potopu szwedzkiego Jakub wraz z rodziną dostał się do szwedzkiej niewoli. W tym czasie przepadły definitywnie kolonie kurlandzkie rozgrabione przez Anglię i Holandię.
Jakub Kettler bił szelągi w latach 1646 i 1662 (w tym roku również bicie bez daty). Poniżej niezbyt piękny, ale bardzo rzadki szeląg z roku 1646.
Av.: Herby Polski i Litwy, poniżej data 1646 (odwrócona cyfra „4”). Napis w otoku (tu częściowo niewidoczny): SOLIDVS D G IACOBI. Rv.: Czteropolowa tarcza herbową księstwa z herbami Kurlandii (pole 1. i 4.) i Semigalii (pole 2. i 3.), powyżej korona. Napis w otoku (częściowo niewidoczny) będący dokończeniem napisu na awersie: DVCIS CVRLA (ET SEM)GAL.
89.
Mam przeczucie, że czytelnicy bloga, którzy są miłośnikami szelągów ZIIIW i mennicy olkuskiej będą wkrótce bardzo zadowoleni. A tymczasem cztery piękne i rzadkie szelągi Zygmunta III z lat 1593-1594 (dwa ostatnie roczniki).
1593: znak typu III (av.)
1593: topór/topór, słońce
1593: słońce/topór, dzbanek
1494: słońce/topór
90.
Jedna z dwóch najtrudniejszych dla kolekcjonera mennic szelężnych Zygmunta III to mennica wschowska (druga znajdowała się całkiem niedaleko – w Poznaniu). Po pierwsze, monety, które dotrwały do naszych czasów są rzadkie, po drugie – znajdują się zwykle w kiepskim stanie zachowania. Być może jest to kwestia technologii produkcji, może innych czynników. W każdym razie upolować ładny egzemplarz szeląga z mennicy wschowskiej to duża rzecz.
Poniżej kilka całkiem przyzwoitych sztuk. Pojedyncze zdjęcia i opisy w WMPS:
91.
Zawsze gdy w sprzedaży pojawi się szeląg krakowski z roku 1659, dla miłośników boratynek jest to wielkie wydarzenie. Właśnie w ostatnich dniach moneta taka pojawiła się na Allegro i natychmiast zniknęła sprzedana w opcji „Kup teraz” za 1200 zł.
Do rekordu cenowego w kategorii „boratynka” zabrakło bardzo niewiele. Wg moich obserwacji najdroższy szeląg Jana Kazimierza – boratynka z błędnym napisem otokowym „SOLI DVC DVC” – osiągnął kwotę 1203,90 zł.
Poniżej:
· Szeląg krakowski 1659 sprzedany kilka dni temu na Allegro (CAS/ REGN-I)
· Inna odmiana szeląga krakowskiego 1659 (CASI/REG-NI)
· Rekordzista: szeląg litewski z roku 1661
Dwie pierwsze monety można obejrzeć w WMPS:
92.
Okazuje się, że boratynki mają konkurencję. Wczoraj na blogu „Monety Wazów” pojawił się bardzo interesujący tekst Remigiusza Bąkowskiego. Punk wyjścia wpisu stanowi informacja podana przez M. Gumowskiego, że w latach 1623-1627 w mennicy bydgoskiej przekuto na same półtoraki około 1,7 mln grzywien czystego srebra, co daje z grubsza 763 mln sztuk półtoraków. To więcej niż 1/3 emisji boratynek (ok. 2 mld). Ale, przypomnijmy, boratynki bito w ośmiu mennicach, a tu mamy tylko jedną – bydgoską.
Autor snuje ciekawe i inspirujące rozważania na temat możliwości produkcyjnych polskich mennic w XVII wieku. Gorąco polecam:
https://monetywazow.blogspot.com/2019/08/lata-20-xvii-wieku-i-koronne-emisje.html
93.
Dlaczego szelągi Karola XI bite w Rydze w roku 1660 można zaliczyć do mennictwa polskiego (a ściślej – z Polską związanego)?
Zastanówmy się czy aby na pewno omawianie szwedzkich szelągów okupacyjnych powinno zakończyć się na monetach bitych przez Karola Gustawa. Panował on do roku 1660. Pokój w Oliwie również podpisano w 1660 roku. Więc niby się zgadza. No ale tak dokładnie, to Karol Gustaw zmarł 13 lutego, a pokój podpisano 3 maja. Jak więc traktować szelągi bite między lutym a majem 1660 roku przez następcę Karola Gustawa – Karola XI, króla Szwecji w latach 1660-1681. Oczywiście szelągi te również powinny być traktowane jako szelągi okupacyjne i należeć do numizmatyki polskiej.
Na niektórych szelągach Karola XI zamiast najczęściej spotykanej formuły po imieniu króla: DEI GRATIA – „z Bożej łaski”, możemy zauważyć formułę: DEO GRATIA, co można by przetłumaczyć – „dzięki Bogu”.
Powyższy tekst to fragment książki Varia numizmatyczne:
http://numizmatyka-lublin.pl/1723,pl_dariusz-marzeta-varia-numizmatyczne-lublin-2016.html
Poniżej szeląg inflancki Karola XI oraz falsyfikat szeląga miejskiego.
94.
Widoczna poniżej moneta jest w stanie zachowania nieszczególnie zachwycającym. Została jakiś czas temu poddana ostrej elektrolizie (nie przeze mnie). Obecnie dochodzi powoli do siebie i nabiera lekkiej patynki.
Poza tym jest to moneta dużej rzadkości. W katalogu C. Wolskiego – R4. No i teraz zagadka dla znawców boratynek. Na czym polega niezwykłość widocznej poniżej boratynki?
95.
W zeszłym tygodniu, w ramach ostrzenia apetytu na wrześniowy wpis na blogu – oglądaliśmy cztery bardzo rzadkie i piękne szelągi olkuskie z lat 1593 i 1594. Dziś wyjątkowy szeląg z roku 1591 (też z mennicy olkuskiej). Pozornie wygląda normalnie. Ale jak zaczniemy czytać napisy otokowe, okaże się, że nie ma tam imienia królewskiego. Rytownik przygotowujący stemple zagapił się, i dwukrotnie, zarówno na awersie, jak i na rewersie umieścił słowo SOLIDVS.
96.
Mennica krakowska ma długą, zacną i bogatą historię. Bogactwo to nie jest jednak związane z mennictwem szelężnym. Szelągi bito w Krakowie jedynie za panowania trzech władców: Zygmunta III (1601), Jana II Kazimierza (1659-1661) i Stanisława Augusta Poniatowskiego (1768). Jak widzimy, w tej grupie zdecydowaną przewagę mają szelągi Wazów.
97.
Na naszych oczach w świecie kolekcjonerskim zachodzi ważna przemiana. Boratynka staje się poważnie traktowanym gatunkiem monety. Świadczą o tym kolejne rekordy cenowe bite w ostatnich miesiącach. Za ładne rzadkie egzemplarze płaci się już naprawdę duże pieniądze. Jakiś czas temu boratynka przekroczyła magiczna barierę tysiąca złotych. Na następne nie trzeba było długo czekać.
Za rzadką odmianę szeląga litewskiego z 1661 roku z błędnym zapisem na rewersie „DVC DVC” ktoś zapłacił 1203,90 zł.
Szeląg krakowski z roku 1659 kosztował 1200 zł.
Natomiast wczoraj wieczorem padł kolejny rekord. Za pięknego i rzadkiego szeląga z Brześcia (1665) szczęśliwy nabywca zapłacił 1285 zł. Na chwilę obecną jest to najdrożej sprzedana boratynka. Nie została ona opisana w katalogu C. Wolskiego, aczkolwiek opisał ją parę lat temu na forum TPZN kol. Zdzicho. O jej rzadkości decyduje skrót „SOLID” (popularny skrót to „SOLI”) oraz nieodwrócona litera „V” w słowie „DVC” (SOLID MAG DVC). Odmiana z odwróconą literą „V” przy jednoczesnym skrócie „SOLID”znajduje się w katalogu C. Wolskiego. Odmiana sprzedana w niedzielę – nie. Wydaje mi się, że rzadkość obydwu odmian jest porównywalna.
W kontekście opisywanych tendencji kolekcjonersko-cenowych zastanawiam się nad dwiema kwestiami. Po pierwsze, kiedy piękne i rzadkie boratynki trafią na aukcje stacjonarne dużych domów aukcyjnych. No i po drugie, kiedy pęknie bariera 2000 zł
KOMENTARZE:
(…): Aż się odechciewa kolekcjonować przy takich cenach. Sprzedawców tylko interesuje podbijanie i rekordy cenowe.
(Dariusz Marzęta): Mam trochę inne odczucia. Myślę, że to co się dzieje w temacie boratynek jest naturalne i pozytywne. Po prostu rośnie poziom wiedzy na temat miedzianych szelągów Jana Kazimierza. Coraz większa liczba kolekcjonerów jest w stanie dostrzec, które boratynki są naprawdę rzadkie i warte większych pieniędzy. Podnosi się po prostu poziom świadomości środowiska. Wielka jest tu oczywiście zasługa Cezarego, którego katalog (dodajmy – niełatwy w obsłudze) bardzo uporządkował wiedzę o boratynkach.
Zacytujmy hasło wiodące aukcji Damiana Marciniaka: „W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz”. Dwa lata temu ludzie nie widzieli w boratynkach tyle ile dziś. A więc łatwiej było o „okazję”. Omawiany wyżej szeląg brzeski – przez sprzedającego reklamowany jako „nienotowany” – był już wcześniej opisany przez Zdzicha. Sądzę, że Zdzicho kupił tę monetę za jakieś grosze, bo nikt oprócz niego nie wiedział, że jest to rzadkość. Te czasy powoli się kończą. I bardzo dobrze. Z jednej strony coraz trudniej będzie kupić białego kruka za grosze. Ale z drugiej strony nasze kolekcje nabiorą realnej wartości i w światku numizmatycznym zaczną być traktowane normalnie.
98.
W czasie gdy na naszym tronie zasiadał Jan II Kazimierz, hospodarem mołdawskim był Istrate Dabija. Już coś chyba o nim pisałem. W każdym razie z naszego, numizmatycznego punktu widzenia najważniejsze jest to, że rozwinął on na wielką skalę działalność menniczą na zamku w Suczawie. Była to dodajmy działalność fałszerska. Falsyfikaty suczawskie – podszywające się pod szelągi polskie, litewskie, czy pruskie – produkowane były w profesjonalnej mennicy dysponującej nowoczesnym sprzętem, np. walcowymi maszynami menniczymi.
W dzisiejszych czasach falsyfikaty suczawskie są łatwo dostępne. Nie dotyczy to jednak wszystkich odmian. Rzadkie są np. falsy „warszawskie”. Te z datą 1616 imitują oryginały tak dobrze, że do niedawna były umieszczane w katalogach jako szelągi koronne z mennicy warszawskiej (lub krakowskiej – w starszych publikacjach).
Istrate Dabija oprócz falsyfikatów emitowanych w olbrzymich ilościach bił również oryginalne monety mołdawskie. Nakłady były tu jednak symboliczne. Dziś są to monety bardzo rzadkie, najczęściej w kiepskich stanach zachowania.
Poniżej falsyfikat „warszawski” i ładnie zachowany oryginalny szeląg mołdawski Istrate Dabiji.
Opisy:
Szeląg koronny Zygmunt Waza 61616 (fałszerstwo, typ warszawski)
Av.: Inicjały królewskie „SR”, pomiędzy literami Snopek – herb Wazów, nad inicjałami korona, po bokach gwiazdki. Rv.: Napis w czterech wierszach: SOLID REGNI POLON 61.6 .16. Moneta miedziana wykonana techniką walcową; średnica 15 mm; waga 0,44 g; mennica Suczawa; Wnęk (WN 1/2013) typ IV – szelągi koronne z poziomym napisem
Mołdawia, szeląg Istrate Dabija, Suczawa 1660
Av.: Jeździec na koniu. Napis otokowy: (…) DABIS A D (…) Rv.: Pod kapeluszem skrzyżowane szabla i buława (insygnia władzy hospodara mołdawskiego). Napis otokowy: SOLIDVS TERRAE MOLD 60. Moneta miedziana; średnica ok. 16 mm; waga 0,72 g; mennica Suczawa
99.
Zdzisław Szuplewski (Zdzicho) to jeden z niestrudzonych popularyzatorów numizmatyki, a zwłaszcza boratynek. Ostatnio ukazał się kolejny jago artykuł pt. „Jak ze zmianą daty rocznej na miedzianych szelągach Jana Kazimierza w mennicy krakowskiej sobie poradzono?”. Warto przeczytać:
Z kolei na forum poszukiwanieskarbow.com zaprezentował on różnice między orłami ujazdowskimi i krakowskimi. Poniżej zdjęcia Zdzicha (ale bez jego podpisów, które jak dla mnie sprawę nieco gmatwają). Moim zdaniem najbardziej widoczne różnice to kształt skrzydeł oraz rysunek korony. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że pod względem artystycznym orły krakowskie są dużo lepsze.
100.
W środowisku miłośników boratynek od stu lat uporczywie krąży mit srebrnej boratynki. O tym, że boratynka bita w srebrze oryginalnymi stemplami nie istnieje, wiadomo już od dawna. Mimo to, co jakiś czas – w ramach „polowania na jelenia” – na różnych portalach aukcyjnych pojawia się „wyjątkowa okazja”. Nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, że nie brakuję chętnych do wyłożenia większej gotówki na „srebrną boratynkę”.
Cezary Wolski ustalił iż srebrne boratynki co prawda istnieją, są to jednak albo współczesne fałszerstwa albo oryginalne boratynki miedziane, nielegalnie srebrzone w epoce. W swoim boratynkowym opus magnum opisał również proces srebrzenia miedzianych szelągów Jana Kazimierza: „Proces produkcji rzekomo srebrnych boratynek najprawdopodobniej polegał na metodzie ogniowej, będącej w tamtych czasach jednym z najbardziej rozpowszechnionych sposobów srebrzenia. Odpowiednio przygotowane miedziane monety wytrawiano wpierw kwasem lub kamieniem winnym celem pozbycia się tlenków i otrzymania chropowatej powierzchni. Następnie moczono je w roztworze azotanu rtęci, dzięki czemu na powierzchni powstawała cienka warstwa rtęci. Tak już oczyszczone i ortęciowane szelągi wkładano dalej do skórzanego worka wraz z amalgamatem srebra i potrząsano. Gdy wszystkie już monety pokryły się amalgamatem, następowało ich podgrzanie aż do odparowania rtęci, wynikiem czego otrzymywano monetę pokrytą grubą warstwą srebra”.
Na poniższym egzemplarzu w tle widoczne resztki srebrzenia.